Ostatnio wygrzebałem z pudła. Kupione w szmateksie lata wstecz za sumę do 10zł.
Wodoodporna kurtka/smock armii holenderskiej - JEKKER NATWEER
IMG20240610100735.jpg
Kurtke pakuje się w kieszeń boczną i mamy prostokątny pakunek z paskiem, który możemy przerzucić przez ramię i iść w teren. Lub doczepić sobie do plecaka.
IMG20240610100748.jpg
Kurtka wodoodporna czyli wypacamy się w niej jak w saunie w marszu, chyba że wyjątkowa zimna jesień panuje, lub zimowe deszcze i wiatr. Pod pachami co prawda są otwory wentylujące, jakby kieszonki z patką, ale to się nie sprawdza i jakoś szalenie nie pomaga nam się nie spocić jak wieprz.
Kurtka zapinana na zamek, a ten zabezpieczony listwą na rzepie. Po prawej stronie jedyna kieszeń zamykana na zamek i zakrywana listwą na rzep. Kieszeń jest jednocześnie pokrowcem na kurtkę, jak już wspomniałem na początku.
Pod szyją zapinana na rzep. W kołnierzu zapakowany kaptur ze sznurkami ściągającymi. Zabezpieczony na zamek błyskawiczny. Rękawy zapinane na rzepy. Ot, tyle.
Ja ją nazywam sztormiak, bo nadaje sie do tragicznej ulewy i przetrwania. Dłuższy marsz w niej spowoduje przegrzanie i przepocenie. Czasami jednak i sztormiak może się przydać. W pewnych warunkach, lepiej się zgrzać i mieć ciepło, niż miało by człowieka przewiać. A sztormiak wiatru nie przepuszcza.
Kiedyś zrobiłem z niego zadaszenie w krzakach, aby zrobić herbatke na kuchence i aby nie padało na łeb. Schronienie na jedną osobę w pozycji siedzącej.
IMG20240610102601.jpg
1000008934.jpg
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.