pt 31 mar 2023, 22:02
Mar, produkujesz w dobrej wierze zdrowy produkt. Smakuje Ci. Super, niech idzie na zdrowie.
Niestety, na zdrowie nie pójdzie. Kupujesz w sklepie ściemę zamiast mięsa. Skoro u podstaw przedsięwzięcia leży fałsz, czego można spodziewać się na finale ?
Nie wiem skąd mięso bierze West. Ubytek wagi z naturalnego (dzikiego) chowu jest za duży. Nie 50 %.
Moje świniaki rosną ok dwóch lat. Ostatni był rekordzistą. Miał wg szacunków rzeźnika ponad 300 kg. Nie mogę i nie chcę ubijać w wadze 120 kg. Znajomy jeden, drugi, trzeci, kumpel, teściu, łowczy, szwagry itd, co kto upitrasi, to się ze mną podzieli (licząc na rewanż). I tak się dzieje. Kiedyś z konieczności ubiłem wieprzka 150 kg to mi został łeb i dudy.
Dostałem od kumpla pasztet z królika plus przepiórki. Dobry był. Tuż po świniobiciu zawiozłem mu trochę mięsa. Po kilku dniach dowiaduję się, że piekarnik im się popsuł. Żona kumpla patrzy przez szybkę i widzi mięso prawie w tych samych gabarytach co włożyła godzinę wcześniej. Piekarnik się popsuł !
Nic się nie popsuło. A jak już, to system dystrybucji mięsa. Nie ma w sklepie tym czy innym "normalnego" mięsa. Każde jest nastrzykiwane fosforem, wodą, białkiem roślinnym, glutenem, mączką mięsno - kostną, odpadowym tłuszczem i innymi wynalazkami. Z jednego kg mięsa wyjściowego robi się dwa kg sklepowego.
Mam kumpli którzy pracują wiele lat w zakładach masarskich w mojej okolicy. Przez litość nie mówię jakich. Pytam każdego z nich co mogę jeść z ich produktów. Bywa różnie. Parówki w każdym z nich absolutnie nie. Kaszanka i czarne w jednym z nich też nie. Dlaczego ? Męczyłem go długo żeby mi powiedział. W jednym zakładzie ubojnia i masarnia. Nie chcę tłumaczyć co i jak, kto wie to wie. W ubojni jest kanał ściekowy do którego spływa co ma spłynąć. Na jego końcu jest studzienka coby wiadro się zmieściło. Z masarni jak do "wilka"potrzebna jest krew, gość przychodzi wiadrem czerpie, wlewa i robi podroby.
Wolę suchy chleb zjeść niż taki wyrób. Brzydliwy jestem.
Lepiej nie wiedzieć co się kupuje i je. Może najlepszym jedzeniem faktycznie będą robale ? Zostaje jeszcze szczaw i mirabelki.
Kumpel pracuje w jednym z zakładów na maszynie która miele kości. Wołowe, wieprzowe są ok. Najgorsze są drobiowe (puste w środku), je..e smród na cały zakład i okolice. Nie chcecie wiedzieć do czego ta mączka jest dodawana. To Wam nie powiem.
Szwagier i jego dwóch synów pracują w zakładzie przygotowującym produkty na karmę dla zwierząt. Mięso po terminie (kilka dni) przydatności, wnętrzności drobiowe, krew z ubojni, wątroby, łapki drobiowe i tego typu rzeczy. Takiego syfu jak dla ludzi tam nie ma.
Wracając do dojrzewającej polędwicy. Szacunek za chęci. Miejcie jednak na uwadze co możecie kupić w sklepie. Rozumiem. Kto mieszkając w mieście może sobie pozwolić na wyhodowanie własnego zwierzaka, a jeść coś trzeba. Już lepiej kupić mięso nawet naszprycowane, samemu je przyrządzić i zjeść niż gotowce jeszcze bardziej napompowane agresywną chemią.
Komu bardzo zależy znajdzie sposób na pozyskanie "normalnego" mięsa. Nie będę podpowiadał rozwiązań. Myśleć proszę.