Dla uproszczenia pominę tutaj ewentualne represje ze strony okupanta czy nawet własnych władz, temat wałkowany wielokrotnie.
Skupie się na rzadziej rozwijanym.
Czy posiadając legalną broń ściągamy na siebie zagrożenie ze strony bandytów i szabrowników chcących się dozbroić naszym kosztem?
Z jednej strony... Tak.
Nawet nie chwaląc się w sieci, przy jakimkolwiek spisywaniu przez policje wyskakujemy w systemie jako posiadacz pozwolenie na broń wraz z listą zawartości naszej szafy.
RODO, RODem. Ktoś na około usłyszy, sam policjant coś tam wspomni swoim znajomym itd itp.
Informacja niesie się dalej pocztą pantoflową.
Nawet jak nasi sąsiedzi nie skojarzyli faktów gdy dzielnicowy robił wywiad środowiskowy przed wydaniem nam pozwolenia.
I późniejszych wypadów na strzelnice z "wędkami" w nawet najbardziej niepozornych pokrowcach.
Oraz na samych strzelnicach.
Też są różni ludzie.
Inni preppersi, niekoniecznie "z tych dobrych" mogą nas zapamiętać na "godzinę W".
Oraz czasem zdarzają się różne "indywidua".
Przykładem z mojej okolicy może być gość którego nazwijmy "Piotruś".
Piotruś swego czasu był jednym z pionierów zainteresowań paramilitarnych, asg, detektoryzmu w mojej okolicy.
Wstąpił nawet do armii i przesłużył parę lat, w tym przewinął się w PKW Irak ale tylko bardziej zdewastowało to jego psychikę.
Póki miał jeszcze jakieś środki z dorywczych prac często bywał na lokalnych strzelnicach.
Głównie w celach gawędziarskich ale też uważnie obserwując co kto przywoził.
W miarę swojego upadku pojawiał się coraz rzadziej.
Obecnie nasz Piotruś jest trwale bezrobotnym 50 latkiem na utrzymaniu rodziców-emerytów.
Ot, lokalny koloryt z pod sklepiku wielobranżowego.
Plotki głoszą że przy tanim winie odgraża się kogo to nie uważa za "cipkę" i łatwy cel na którym pozyska broń dzięki której będzie mógł być "ważny" gdy "to wszystko jebnie".
Ma przy tym przechwalać się swoją kolekcją noży i nawet jakimś reaktywowanym reliktem II wś znalezionym w czasach swojego chodzenia z wykrywaczem.
W czasie większego kryzysu przyduszony głodem i trzeźwością Piotruś może wpaść na pomysł że przejęcie zawartości czyjejś szafy będzie pierwszym poważnym krokiem do założenia bandy rabunkowej.
Lub przynajmniej da radę ją przehandlować za alkohol i jedzenie.
Inna kwestia. Plotki o bardzo dużych kolekcjach i zgromadzonych zapasach amunicji mogły dotrzeć do uszu ludzi powiązanych z poważniejszymi grupami przestępczymi niż Związek Kłusowników Wiejskich.
Ci w razie GWWW mogą zdecydować się powiększyć swoje arsenały tanim kosztem.
Bo jaki opór "zwykły cywil" stawi ich zaprawionym w zbieraniu haraczy i dyscyplinowaniu swoich prostytutek siepaczom?
Mogą też być sprytni, zamiast bezczelnej "inwazji domowej" spróbować np wziąć kogoś z opuszczających dom na zakładnika itd.
Zachowanie pełnej dyskrecji nie jest możliwe.
Rezygnując z broni palnej z kolei w razie kryzysu czy poważniejszego załamania pozbawiamy się ważnego narzędzia odstraszania i obrony.
Maczeta czy łom nie mają pełni tego potencjału i współcześnie stanowią tylko substytut dla desperata.
Broń czarnoprochowa przedstawia się tu lepiej.
Ale też wymaga treningu na strzelnicy.
I wtedy "jedna baba, drugiej babie..."
Wyrazy skrajnej desperacji jak wykonane już w czasie GWWW samopały i kusze powtarzalne są w obronie domu lepsze od ciskania zaostrzonym kijem.
Ale jeśli nie mamy w kraju jeszcze pełnego "Mad Maxa" a jedynie paskudny kryzys gospodarczy i wywołany nim galop wskaźników przestępczości?
"Uprzejmy" sąsiad może nam narobić poważnych problemów donosem.
Nie zapominajmy też że nawet gdy nie mamy broni sama plotka o posiadaniu przez nas zapasów może zachęcić bandytów.
ZWŁASZCZA gdy mamy opinie brzydzącego się "barbarzyńskimi reliktami" pacyfisty.
A jak pomyślą że "chomik" może mieć też gdzieś złoto i kosztowności?
Przecież w popularnej opinii każdy preppers kitra na gorsze czasy konserwy i kruszce.
Nawet jak oglądanie zbiorowego gwałtu na swojej żonie i córkach nie zrobi na nim wrażenia przypalany lampą lutowniczą na pewno zdradzi wszystkie kryjówki!
Może złotym środkiem jest parę sztuk prostej, niezawodnej i skutecznej broni palnej która raczej nie będzie budzić nadmiernego pożądania?
Plus opinia człowieka na tyle groźnego i nieprzewidywalnego żeby ze względu na potencjalny "koszt-efekt" ataku być na dole listy miejsc do odwiedzenia dla wszelakich "Piotrusiów" i bandytów większego kalibru?
Wady zalety przeniesienia się w miejsce gdzie jesteśmy mniej znani, mamy np domek letniskowy lub wracamy w rodzinne strony to już osobny temat.
