mar_kow pisze: ↑sob 12 lis 2022, 09:08
Ale osobiście wiem gdzie celować aby unieszkodliwić...
Tak mi później przyszło na myśl czy nie masz przypadkiem na myśli "talerza biodrowego"?
Modny obecnie w szkoleniu ochroniarzy punkt celowania bo przy trafieniu z 9x19 mm w miednice ta ma się rozpadać jak szklany wazon a napastnik składać jak scyzoryk...
Gorzej jak zapytać propagującego to instruktora o źródło czy jakieś potwierdzenie.
Z reguły odpowiedzią jest wymowne "-Eeeeeeeeee.... Na szkoleniu XYZ tak twierdził! A XYZ to Autorytet!"
Po nitce do kłębka okazuje się że XYZ skopiował od IJK, a ten jeszcze od kogoś z USA czy Izraela. Na zasadzie "to jest modne".
Miednica nie jest aż tak delikatna a 9x19 to nie myśliwski 30 06 z pociskiem na szkodniki.
Siostra sporo lat pracuje jako pielęgniarka, paru kumpli swoje przejeździło w karetkach.
Zdarza się że gość/babka wysiadają z rozbitego auta o własnych siłach, podnoszą się po upadku z wysokości, wypadku motocyklowym itd spokojnie czekając na karetkę.
Po której przyjeździe padają jak dłudzy bo okazuje się że mają miednice w kawałkach z przemieszczeniami i odłamami kostnymi itd.
Stali dzięki adrenalinie i napięciu mięśniowemu.
Widziałem też parę nagrań z kamer które uwieczniły strzelaniny gdzie bandzior obrywał nisko w kręgosłup. Najbardziej pechowe trafienie na tej wysokości.
I po upadku dalej prowadził ogień z swojej broni palnej, w szoku nieświadomy obrażeń lub świadomie zdecydowany walczyć do samego końca.
"Talerz biodrowy" to takie nowe "Celuj w nogi".
Ochroniarz ma wierzyć że jest to skuteczne a jednocześnie celując nisko ma być mu łatwiej pokonać psychiczny opór przed strzelaniem do innego człowieka.
Do tego kąt strzelania ciut minimalizuje zasięg zabłąkanych pocisków.
Czyli prawdopodobieństwo że taka kula zabije "małą Zuzie" 500 metrów dalej.
A jeśli napastnik jest zajadły podrzut kolejnych strzałów oddawanych "do obalenia celu" podniesie punkty celowania na środek masy i wyżej robiąc z tego teoretycznie coś w rodzaju obniżonego "suwaka" uczonego obecnie w co lepszych JW.
Teoretycznie.
Bo w praktyce możemy być świeżo wyrwani ze snu i właśnie zaskoczyliśmy w swoim salonie patusa który przed włamem wciągnął na odwagę chemie której składu nie zna nawet diler jego dilera.
Gość jest od nas maks dwa metry, ma nóż do rozbierania tuczników a maszyna losująca "znieruchomiej, uciekaj, atakuj" po między jego uszami właśnie się zatrzymała.
Tylko my między nim a swoją rodziną.
Trochę mało czasu i miejsca na kompromisy. Czy marginesu błędu na przecenienie swoich umiejętności.
Które nigdy nie są tak dobre jakbyśmy chcieli, więc je szlifujemy w drodze do nieosiągalnego ideału.
W nadziei że kiedy będą potrzebne okażą się wystarczające.