Nie mogłem odmówić sobie przyjemności wypowiedzenia się w tym wątku, zwłaszcza, że pojawiło się tu pod moim adresem tyle drobnych uszczypliwości.
Uwagi o charakterze ogólnym na temat ewakuacji
Wydaje mi się, że konieczność bycia przygotowanym do ewakuacji z domu jest rzeczą o charakterze absolutnie fundamentalnym. Ale obstawiam, że co do tego, to nikt tu w tym wątku nie będzie miał wątpliwości.
Po prostu trzeba mieć możliwość zrobienia tego szybko i efektywnie, gdy uznamy, że trzeba.
Osobną kwestią jest ustalenie, czy trzeba i czy będzie to słuszne. Są sytuacje, gdy nie ma wyboru, gdy ktoś załomocze kolbą w drzwi i każe się pakować do wagonów kolejowych. Albo gdy każą się ewakuować z bloku, bo w garażu jest pożar. A potem nie wiadomo, kiedy będzie można do tego budynku wrócić. Albo kiedy władze zorganizują ewakuację ze względu na jakieś naturalne czy sztuczne zagrożenie, po czym ulokują ludzi w sali gimnastycznej. Historia zna takie przypadki. W każdym z tych przypadków zestaw ewakuacyjny będzie na wagę złota.
Ale i zawsze uważałem, że idealnym kryterium oceny jakości naszego zestawu ewakuacyjnego jest jego przydatność, gdy trafimy do szpitala -- my, albo ktoś z naszych bliskich. Jeśli zestaw ewakuacyjny nie pozwoli ci przeżyć kilku dni w szpitalu, gdy tam jedziesz siedzieć z dzieckiem czy babcią, to znaczy, że jest źle złożony.
Ewakuować się, czy nie
Zawsze dużym problemem będzie podjęcie decyzji, czy w danym momencie ewakuacja jest słuszna, czy nie. Czy lepiej nam będzie gdzieś indziej, czy w domu. Co więcej, czasem ludzie podejmują złe decyzje, mimo że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że z domu wiać trzeba. Jak choćby w czasie dużych powodzi. Zawsze zostaje ktoś, kto się nie ewakuuje, a potem trzeba po niego płynąć pontonem albo wysłać śmigłowiec. Bo chciał bronić dobytku...
I wiadomo, że gdy się nie ma przygotowanego zawczasu celu ewakuacji, to niemal zawsze bezpieczniej będzie w domu. Jeśli człowiek nie wie, dokąd chce się udać, nie wyznaczy uprzednio trasy ewakuacji, jeśli będzie zmuszony polegać wyłącznie na tym, co zabierze ze sobą, to raczej nie poprawi to jego bezpieczeństwa (choć w niektórych scenariuszach, to i owszem, lepiej być z plecakiem i namiotem w lesie, niż w mieście pod ostrzałem artyleryjskim).
Nawet, jeśli sobie ktoś kupi domek pod miastem i tam urządzi azyl na trudne czasy, to i tak nie ma pewności, czy domek nie został splądrowany, albo czy go nie zniszczyła wichura. No chyba, że sobie ktoś postawi tam monitoring z podglądem i będzie pilnował. Nie jest to głupie.
Materiał AdArma i dlaczego jest w kilku miejscach szkodliwy
Materiał na kanale AdArma odnosił się wyłącznie do jednego scenariusza, to jest działań wojennych. Autor zwraca uwagę, że opiera to, co mówi na doświadczeniach głównie drugowojennych. Na tym, że ludzie we wrześniu 1939 roku ginęli na drogach pod ostrzałem, a w mieście byłoby im bezpieczniej. Ignoruje na przykład doświadczenia Sarajewa, w którym to akurat tak było średnio bezpiecznie.
Jacek Hoga w swoim materiale daje kilka złych rad, a jego materiał jest czasami wzajemnie sprzeczny. Złą radą jest to, by nie mieć zapasu wody, bo przecież można ją zdobyć. I że to przecież nie problem z domu wychodzić po wodę (ale jednocześnie, żeby nie udawać się broń boże na stację benzynową, bo tam nas ktoś napadnie). I że w sumie to się nie ma co przejmować zanieczyszczeniami chemicznymi, a wodę wystarczy przygotować (co w kontekście przebywania w tym mieście przez wiele dni bez wody w kranie, jest wyjątkowo szkodliwe). Złą radą jest, by zrezygnować z ewakuowania przed działaniami wojennymi, no chyba, że akurat nasz dom jest pod ostrzałem, albo obok, na osiedlu, ustawi się artyleria. Czyż nie lepiej byłoby się ewakuować wcześniej?
Wreszcie, autor chyba raczej mówi do ludzi, którzy na ten temat nic nie wiedzą i chcą się czegoś dowiedzieć. Tacy ludzie rzeczywiście najpewniej utknęliby na wyjeździe z miasta, niczym w korku przed długim weekendem. Ufam jednak, że ludzie z naszego środowiska temat ewakuacji mają przećwiczony i opracowany na tyle dobrze, by móc to zrobić rowerem, piechotą, albo po mało uczęszczanych drogach lokalnych, które raczej nie będą zakorkowane.
Konkurencja i zagrożenie
Ogromnie cieszy mnie pojawienie się każdego nowego miejsca, w którym dyskutuje się o przygotowaniach na trudne czasy. Każda nowa inicjatywa tego typu pozwala docierać do nowych ludzi, na czym mi zależy, bo bezpieczeństwo każdego z nas zależy nie tylko od tego, jak sami jesteśmy przygotowani. Również od tego, jak nieprzygotowani są nasi sąsiedzi.
Staram się w takich miejscach też od czasu do czasu bywać i dzielić się swoją wiedzą, bo w sumie czemu nie. Na Bounglerze miałem mnóstwo wpisów, strasznie żałuję, że to forum przepadło.
Trzymam kciuki za rozwój tego forum. Piszę to absolutnie serio.
No i na zakończenie, jeśli ktoś ma jakieś zastrzeżenia do tego, co piszę i mówię, gorąco zachęcam do dyskusji tam, gdzie to piszę albo mówię. Zwłaszcza w formie publicznych komentarzy, bo w tej formie na dyskusji skorzystają też ludzie postronni, którzy potem będą ją czytać. Na to, że niektórym sprawiam wrażenie "lewaka" niestety nic nie pomogę, bo to nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
