Tytuł od słów BoldFolda. Temat jest dłuższy i nie wiem czy uda mi się skompresować swój wywód miast sypać słowotokiem.BoldFold pisze: ↑sob 08 gru 2018, 15:45Zaczynamy od małych rzeczy, podkreślę małych Zbieractwo np kto ma zapas herbaty na cały rok, i kto umie zrobić z liści porzeczek maliny pokrzywy prawdziwą herbatę? Coby nie kupować chemii i zaoszczędzić, owoców było za dużo w tym roku kto i ile ma zapasów, nie tylko dżemu i kompotów? Do tego oczywiście jest potrzebna literatura. Inaczej mówiąc nie jest sztuką mieć poletko i go uprawiać sztuką jest, nie mieć nic lub mało a w spiżarni dużo własnych wyrobów. Tyle wystarczy na początek.
Zacznijmy od tego że sam uczę się uprawiać co nieco w ogrodzie. Zbieram, przechowuję nasiona i traktuje to jako naukę a nie realną opcję przetrwania. Poświęcam temu tyle czasu ile mogę, nie zmuszam się i na pewno przez to zbieram mniej. Ale to też jakaś nauka, na ile można zaniedbać swój ogródek aby coś jednak uzyskać. I jak napisał PAKO, nie ma realnych szans pracować na etacie i utrzymać się z własnych upraw bo zwyczajnie nie da się rady na czas zrobić rzeczy których uprawy wymagają. A przynajmniej w modelu 2 + 1. Nie o tym jednak ten wpis. Wiedza praktyczna w zakresie uprawy i ogrodnictwa jest potrzebna na kryzys ekonomiczny gdy mniej w portfelu i czasy po (upraszczając), natomiast na długi kryzys spowodowany zawieruchą wojenną, niestabilnością społeczną, etc, gdzie zagrożenie może zmuszać nas do ciągłej migracji, ukrywania się, pierwszą nauką do opanowania jest zbieractwo i wykorzystywanie okazji (brzmi co najmniej dwuznacznie ale cóż począć). I tutaj się kłania wiedza z wielu zakresów.
- rozpoznawanie, wiedza gdzie występują, zastosowania i przetwarzania dziko rosnących roślin. Zarówno w celach spożywczych, higienicznych jak i medycznych
- znajomość różnorakich lokalizacji na zamieszkanych terenach czyli zarówno sklepów, aptek jak i magazynów, składów narzędziowych, opałowych (choć to dobre na pierwsze godziny, może dni, potem i tak będą rozgrabione), studni, naturalnych źródeł wody, wysypisk śmieci (!), także dzikich składowisk, jaskiń, schronów, kanałów, podpiwniczonych ruin itd.
- wiedza ogólna i pomysłowość (po co strugać łyżkę z drzewa tracąc przy tym czas, energię i być może ciągłość swojej skóry jeśli można gotowca znaleźć w opuszczonym domu lub na wspomnianym wcześniej wysypisku. Wystarczy wygotować a naczynie będzie nam równie łatwo znaleźć)
- przestawienie się z codziennych ułatwień na zastosowania dawniejsze (Nie trzeba płynu do naczyń aby wymyć naczynia, garść piachu z wodą, kępka trawy, ług z ogniska. Nie trzeba papieru toaletowego, można ręką, kępką mchu, kawałkiem wygotowanej wcześniej szmatki). Chodzi o to aby szukać rozwiązań na miarę możliwości
- posiadanie kilku narzędzi przydatnych aby uprawiać zbieractwo i pozysk (np. łom, raki do drutu/siatki)