Otyłe i pozbawione energii dzieci. Kto jest za to odpowiedzialny?

Informacje dotyczące zdarzeń na świecie, zagrożenia, sytuacje kryzysowe
Ramzan Szimanow
Posty: 2539
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

pt 06 sty 2023, 01:34

SilesiaSurvival pisze:
czw 05 sty 2023, 23:28

Gdy nie raz opowiadam te rzeczy, ludzie robią wielkie oczy.

O budowaniu baz , łowieniu ryb , pływania tratwami - dłubankami , budowy łuków , proc , naprawy zapuszczonego Malucha (Fiata 126p) , czy rajdami WSK kolegi (jako pasażer) nie wspominam :) Bo dla dzisiejszych 14-15 latków to SF.

Było super !
Z drugiej strony w robocie mamy typka rok urodzenia 2003.
Podobne tematy nie są mu obce. W miarę możliwości sam naprawia swojego citroena. Mechaniki uczył się za dzieciaka na rozklekotanych chińskich skuterkach i quadach. Oraz buggy kolegi które sklecili z rozbitego suzuki jimmy.
Łuki, proce i tym podobne tematy też przerabiał.

Więc można.

Przykład idzie od rodziców.

Leniwi kanapowcy z awersją do majsterkowania czy ruchu na świeżym powietrzu co mają przekazać i czego nauczyć?
Do tego najważniejsze dla nich by dziecko ''nie sprawiało problemów'' najlepiej nie schodząc z trasy szkoła-dom. Ewentualnie jeśli wypada w ''środowisku'' zajęcia pozalekcyjne częściej wybrane pod kątem aktualnej mody i nie spełnionych ambicji rodziców jak zainteresowań dziecka.
Których po prostu nie znają.
Dziadkowie wnucząt często prawie nie widują, zresztą kto wychował poprzednie pokolenie i z reguły wniosków nie wyciągnął?
A to już nie czasy że dzieciarnia włóczyła się po całej wsi/osiedlu podpatrując jak to jeden sąsiad auto naprawia czy traktor, pomagając w zbijaniu jakiś karmników czy taboretów itd.
Do tego w szkołach były zaawansowane zajęcia techniczne.

Nadrabiało to trochę za rodziców. Dziś cały ciężar na ich barkach.

Co do utrzymania młodzieży w strzelcach i podobnych grupach może właśnie za dużo na starcie?
I przesyt.
Bez wysiłku potrzebnego by osiągać ''kolejne stopnie wtajemniczenia''?
Kiedyś czytałem że pewna ''organizacja młodzieżowa'' celowo to dozowała mimo potężnych funduszy. Prawdziwe szkolenie wojskowe i broń do ręki jej wychowankowie dostawali późno, w zasadzie już jako dorośli mężczyźni. Przeciwdziałało to charakterystycznemu dla małolatów słomianemu zapałowi.
Przynajmniej tak to działało do momentu aż organizatorom nie zaczęło palić się pod tyłkiem :D
Awatar użytkownika
mar_kow
Posty: 633
Rejestracja: wt 21 gru 2021, 08:04
Lokalizacja: Mazury
Kontakt:

pt 06 sty 2023, 09:52

SilesiaSurvival pisze:
czw 05 sty 2023, 23:28
[...] Dziś ? Nie do pomyślenia, z tą młodzieżą, a były to lata 2005-2008. [...]
[...]O budowaniu baz , łowieniu ryb , pływania tratwami - dłubankami , budowy łuków , proc , naprawy zapuszczonego Malucha (Fiata 126p) , czy rajdami WSK kolegi (jako pasażer) nie wspominam :) Bo dla dzisiejszych 14-15 latków to SF.

Było super !
~Bart
Moje cudowna lata - to lata 80-te i gdy opowiadam jak się wtedy młodzież bawiła to właśnie już patrzą na mnie jak na kosmitę... :lol:
Nie było internetu więc wszystko czerpało się z książek, bibliotekarka naprawdę miała co robić. W końcu i biblioteka przestała wystarczać, wyczaiłem że pewna księgarnia wyprzedaje uszkodzone (rozerwane, zaplamione, drukowane kiepskim tuszem) książki po symbolicznych cenach. Miałem układ z panią która informowała o świeżych dostawach :).
Książki się szanowało, okładki były obkładane szarym pakowym papierem żeby się nie uszkodziły...
Teraz można sobie powspominać...
Broń to narzędzie, to człowiek odpowiada za swoje czyny...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Scenariusze zagrożeń”