Ogrzewanie zimowego schronienia.

Pozyskiwanie, otrzymywanie, systemy alternatywne, także energia cieplna
ODPOWIEDZ
Ramzan Szimanow
Posty: 1861
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

czw 02 lut 2023, 17:09

Obrazek

Temat kontynuuje zagadnienie "Schronienie pozwalające przetrwać zimę"
viewtopic.php?f=64&t=1153&sid=32d2774aa ... cc69998a88
Oraz "Konieczność zaczynania wszystkiego od podstaw" viewtopic.php?f=136&t=1100&sid=32d2774a ... cc69998a88
Z powodu obszerności musiałem to interdyscyplinarne zagadnienie rozbić na mniejsze artykuły.
W skrócie opisuje tutaj techniki mające zwiększyć nasze szanse przetrwania zimy w wypadku utraty zarówno miejsca zamieszkania jak i miejsca ewakuacji w czasie różnorodnych scenariuszy GWWW (Gówna Wpadającego W Wentylator) zakładających że nie możemy liczyć na pomoc z zewnątrz.
Niezależnie czy przyczyną naszej bezdomności jest wojna czy ciężki kryzys gospodarczy.
W tej części skupiam się na zagadnieniu budowy pieca i wentylacji.


Eskimosi swoje schronienia ze śniegu nazywane popularnie "igloo" ogrzewali prostymi lampkami olejowymi. Płomień z foczego tłuszczu wystarczył by mimo -50 stopni Celsjusza na zewnątrz w środku było ciut powyżej zera, nawet 7 stopni.
Oczywiście ściany musiały być grube, igloo musiało mieć wyjście zaopatrzone w tunel od strony poprzecznej do typowego kierunku wiatru. Wysoki jedynie na tyle by się wyczołgać i z wałem przed wlotem hamującym wiatr z najbardziej niekorzystnego kierunku zanim uderzy on w osłaniającą wejście skórę. Wentylacje zapewnia wybity blisko szczytu kopuły otwór.
W igloo spano w nich na ławach z zbitego śniegu na których leżały zwierzęce skóry włosiem do dołu.

Czemu przedstawiam aż tak ekstremalny przypadek zza koła podbiegunowego?
By ukazać że nawet w tak skrajnych wypadkach dobrze zaizolowane schronienie pozwala przetrwać srogie zimy nawet przy bardzo skromnej dostępności opału.
W naszym kraju wystarczyły pozbawione kominów kurne chaty.
Pospolite jeszcze w okresie tzw "międzywojnia".
Zamiast pięknego pieca kaflowego miały tylko proste palenisko z reguły w centralnej części pomieszczenia.
Podobnie jak w igloo dym uchodził przez otwór w dachu w okolicy powały, tzw dymnik.
Bezkominowe domy ciut bogatszych chłopów miały ciekawą budowę, wąski korytarzyk dzielił wnętrze na dwa pomieszczenia. Izbę dymną z paleniskiem i izbę letnią służącą zimą jako składzik narzędzi.
Korytarzyk niczym tunel eskimoskiego igloo utrudniał wywiewanie ciepła z chaty.
Niestety, wielu nie mogło sobie pozwolić nawet na taki luksus.
Mieszkali w prostych, jednoizbowych budkach o ścianach z chrustu uszczelnionego gliną lub mchem, krytych słomą, płatami torfu, w górach czasem gontem.
Klepisko trochę zabezpieczało przed pożarem.
W wypadku gdy chata miała podłogę na powałach miejsce pod piec musiało rzecz jasna być jej pozbawione i wypełnione dobrze ubitą ziemią lub żwirem na którym leżały duże, płaskie kamienie.
Jeśli jednak uda nam się zdobyć stalową rynnę na komin nie jesteśmy już skazani na wędzarnie kurnej chaty.
Piec wykonany z cegieł łączonych gliną czy nawet połowy stalowej beczki jest o wiele bezpieczniejszy i wygodniejszy od prymitywnego paleniska.
Inne, alternatywne materiały to betonowe krawężniki, duże kawałki gruzu, kostka brukowa...
Beton, cegły, czy wypalona glina dłużej się nagrzewają niż blacha która natychmiast wypromieniowuje ciepło na zewnątrz. Za to po wygaśnięciu ognia dłużej też je oddają.
Jak zawsze, coś za coś.
Jeśli górna część piecyka będzie osłonięta jedynie stalową blachą łatwo będzie też na nim gotować.
Zwłaszcza jeśli wykonamy tzw fajerki.
Wytniemy w górnej części okrągły otwór średnicy ok 10-15 cm.
I nakrywamy go stalowymi krążkami z wyciętymi w środku otworami mniejszej średnicy.
Nadadzą się te wycięte wcześniej pod warunkiem solidnego rozklepania ich krawędzi na płaskim kamieniu obuchem siekiery. Tak by nie wpadały w otwór fajerki.
Na końcu rozklepujemy pełnyy krążek średnicy ciut mniejszej od dna naszego blaszanego kubka.
Do czego służą fajerki?
Gotujemy np w garnku. Przed postawieniem go na piecu zdejmujemy wewnętrzne pierścienie tak by jak największa część dna naczynia stykała się z płomieniem ale jednocześnie stało ono stabilnie.
Chcąc podgrzać wodę w kubku wyjmujemy tylko najmniejszy krążek.
Pod sporą patelnie zdejmujemy wszystkie.
Oczywiście spory piec może mieć więcej jak jedną fajerkę.
Dawne piece zaawansowanej konstrukcji często miały drugą komorę, tzw zapiecka.
Zostawiała ona więcej ciepła w pomieszczeniu zatrzymując je w swoich ścianach i stopniowo wypromieniowując na zewnątrz na zasadzie "akumulatora ciepła".
Kosztem utrudnionego "łapania cugu", schłodzone spaliny pozwalały odprowadzać dym choćby drewnianą rurą.
Niestety, do postawienia tego typu pieca potrzeba sporej wprawy w zduńskim fachu i solidnych obliczeń by prawidłowo działał.
O wiele prościej w górnej części paleniska usadowić stalową rurę rynny.
Choćby piec był tylko połową beczki po ropie lub najprostszą "kozą" znitowaną z arkuszy jakiejś blachy w kształt pudełka.
Dziurę w blasze możemy najprościej zrobić podpierając ją w miejscu cięcie drewnianym pieńkiem, następnie przykładamy ostrzem mniejszy toporek w roli przecinaka i uderzamy obuchem siekiery.
Alternatywnie, mając tylko siekierę przykładamy jej ostrze a za "młotek" musi nam starczyć krótka, mocna pałka z drewna lub nawet solidny kamień.
Mozolnie, ale nie mając innego wyjścia?
Oczywiście, najlepiej miejsca cięcia sobie wcześniej natrasować krawędzią ostrza siekiery lub nożem i ciąć wzdłuż zaznaczonych linii.
Tak wycinamy w boku dawnej beczki otwór do wrzucania drewna.
Wyciętą blachę oczywiście zostawiamy.
W jej górnej części robimy dużym gwoździem i obuchem siekiery dwa otwory przy górnej krawędzi.
Dwa podobne parę milimetrów powyżej wyciętego luku.
Łączymy to drutem, i mamy drzwiczki piecyka!
Dla wygody dobrze zrobić go w połowie wysokości naszego kawałka beczki.
Jedno cięcie więcej niż jakbyśmy robili go od miejsca rozpołowienia, za to o wiele prościej dorzucać kawałki drewna.
Otwór na rurę komina wycinamy w dawnym dnie beczki, w żadnym wypadku w bocznej ściance.
Z mojego doświadczenia niski piecyk z mniej niż połowy beczki, z bocznym wyprowadzeniem spalin ma fatalny cug.
Będzie dymić jak toporne palenisko albo nawet nas podtruje tlenkiem węgla.
Otwór najprościej wykonać podpierając oczywiście blachę w miejscu cięcia drewnianym pniakiem tak by ją rozcinać a nie wgniatać.
Przymierzamy rurę która ma pełnić rolę komina kilka cm od przeciwległej od wcześniej wyciętego luku załadowczego.
I trasujemy jej owal nożem lub ostrym gwoździem.
Trzy promieniste cięcia wewnątrz tego koła dają nam "zęby" kołnierza które cztery wypychamy na zewnątrz a dwa przeciwległe do środka.
Zewnętrzne zaklepujemy na wsuniętej na wcisk rurze komina, dwa wewnętrzne wyginamy w jej głąb.
By rura komina nie wsuwała się do wnętrza paleniska.
Jeśli wszystkie „zęby” kołnierza wypchaliśmy na zewnątrz i chcemy rurę osadzić na wcisk bez podparcia od dołu muszą być na niej bardzo starannie zaklepane by utrzymały ciężar komina.
Niezależnie od przyjętej metody przy dobrze wykonanej robocie nie powinno być większych szpar.
Jeśli jakieś się trafią wpychamy w je folię aluminiową.
Ta się nadtopi i przypiecze ale uszczelni nam połączenie rury z piecykiem.
Przy jej braku nie musimy się jednak przejmować.
Odpowiednio długi komin zapewni nam wystarczający cug by niewielkie nieszczelności nie stanowiły jakiegoś wielkiego problemu.

Najlepsze, dobrze wysuszone drewno nie wymaga rusztu do poprawnego spalania.
Po prostu dorzucamy kolejne kawałki o właściwym rozdrobnieniu.
Przy gorszym paliwie jest jednak przydatny.
Do jego wykonania potrzebujemy prętów zbrojeniowych grubości palca, nadadzą się też np stalowe płaskowniki. Grube na ok 4-5 mm i maks 30 mm szerokości.
Delikatniejsze, cieńsze też ujdą ale po prostu szybciej się będą wypalać i pękać.
Z drugiej strony łatwiej będzie nam je ciąć z pomocą przecinaka z siekiery/toporka, bez potrzeby posiadania brzeszczotu do metalu lub prawdziwego przecinaka z twardej stali narzędziowej.
Kilka centymetrów poniżej krawędzi luku załadunkowego wybijamy w obudowie naszego piecyka otwory w które wsuniemy pręty rusztu.
Muszą być równoległe, z przerwami szerokości maksymalnie palca by płonące drewno nie spadało nam za szybko do "popielnika".
Kiepskiej jakości węgiel czy jego zamienniki w rodzaju wysuszonego torfu będą nam i tak go zapychać.
Jednak gdy pręty są ustawione prostopadle do drzwiczek załadunkowych sprawią że łatwo przemieszamy zawartość paleniska od dołu zakrzywionym pogrzebaczem z stalowego śledzia namiotowego lub kawałka drutu zbrojeniowego.
O wiele łatwiej niż gdyby były ustawione równolegle do drzwi załadunkowych lub jeszcze gorzej, na skos.
Ale jak dojdziemy od dołu?
Przez luk popielnika.
W ustawionym na ubitej ziemi piecyku bez rusztu nie jest potrzebny jak długo opalamy go suchym drewnem. Najwyżej wygrzebujemy w ziemi rowek w stronę drzwi.
Piec będzie nim zaciągał chłodne powietrze a my metalową szufelką lub łopatką piechoty wygrzebywać nim popiół.
Z lepiej zrobionym piecykiem z dnem z arkusza grubej blachy lub płaskiej betonowej płyty i rusztem, nieszczelnościami wyklejonymi gliną luk popielnika powinien być wycięty od dolnej krawędzi piecyka. Może być węższy od luku załadowczego, wysokości na trzy palce.
Wycięty pasek blachy podobnie montujemy na drucie jako "drzwiczki".
Łatwo wydłubiemy tamtędy popiół, daje też pewną możliwość regulacji jego mocy.
Przy piecyku robionym z arkuszy blachy a nie beczki ktoś może wpaść na pomysł np. wykonania rusztu z kwadratowej kratki studzienki kanału burzowego, od dołu podpartej np. na czterech kawałkach cegieł.
Wykorzystanie gotowego rozwiązania nie jest głupie, ale oczywiście takie by było „szabrowanie” tego typu pokrywy teraz. Głupie i niebezpieczne dla kogoś kto mógłby do nie osłoniętego kanału wpaść.

Na osobną uwagę zasługuje dalsze wyprowadzenie komina.
Kolejne kawałki rynny pozwolą wyprowadzić go ponad dach.
Rura nawet na tej wysokości będzie gorąca.
Otwór w dachu z potencjalnie palnego materiału jak drewno czy torf robimy większy.
Rozprostowany kawałek blachy, z innej części beczki która stała się naszym piecykiem czy samochodowego wraku dziurawimy podobną metodą jak w górnej części piecyka.
Może być jednak ciut luźniejsza.
Z kasowaniem szpar pomoże nam folia aluminiowa ale nie jest to niezbędnie konieczne.
Trochę bardziej skomplikowane jest pasowanie owalnego otworu jeśli blachę wpasowujemy w ścianę chatki lub dyktę zaślepiającą okno domu lub mieszkania.
Bo i tak może być potrzeba używać naszej roboty piecyka.
Czy utknęliśmy w oblężonym mieście jak Selco Begovic w Sarajewie, bez prądu i działającego ogrzewania sieciowego a gaz do promiennika ciepła już się skończył.
Czy siedzimy w swoim domu który nie ma żadnego komina bo pierwotnie ogrzewany był np pompą ciepła albo zagospodarowaliśmy jakieś ruiny.
Wentylacja jest sprawą życia i śmierci, niewłaściwie działająca czy bezmyślnie zaślepiona "bo ciepło ucieka" nas zabije.
Podobnie jeśli sypiący żarem piecyk będzie stał na łatwopalnej podłodze i w pobliżu takich materiałów.
Ciekawy pomysł przedstawiono na kanale "Primitive Technology", pod podłogą chatki autor wykonał z sporych, płaskich kamieni kanał rozprowadzający gorące powietrze pod podłogą chatki.
Niestety, dołożenie do ognia wymagało każdorazowego wyjścia na zewnątrz.
Może mało upierdliwe w ciepłym klimacie gdy pod wieczór napalimy raz, ciesząc się potem do rana ciepłem oddawanym przez kamienie.
W naszych warunkach lepiej pomysł zmodyfikować.
By kanał pod podłogą doprowadzał zimne powietrze z zewnątrz prosto do samego paleniska lub chociaż pod piec.
Już tysiące lat temu stosowano rozwiązanie jeszcze ciekawsze.
Gdzie chłodne powietrze dostarczano do paleniska ceramicznymi lub drewnianymi rurami z szybu przydomowej studni.
Oczywiście w celu uzyskania większego cugu chłodnego powietrza które jest gęstsze i w rozsądnych granicach daje lepsze parametry spalania.
Podobna zasada jak w samochodowym intercoolerze.
Może ktoś z czytelników kiedyś je wykorzysta.
Czy nasza wentylacja jest takim kanałem, czy tylko otworem pod drzwiami warto umieścić w niej kratkę przeciw gryzoniom.
Nawet w najgłębszym lesie nie brakuje myszy i norników.
Potrafią one dostać się do każdego, nie zamykanego szczelnym wiekiem pojemnika.
Nawet do zawieszonego na sznurku lub drucie pod sufitem worka.
Wykonanie z grubych na półtora, dwa palce desek, dobrze spasowanej skrzyni na zapasy żywności to minimum.
I tak będziemy musieli ją co jakiś czas sprawdzać czy gryzonie w jakimś mniej widocznym kącie nie zaczęły się już przegryzać do zawartości.
Zamiennikiem mogą być mocne plastikowe wiadra z dopasowanymi deklami lub beczka jeśli mieliśmy drugą.
Lub oczywiście wyszabrowana skądś metalowa szafka.
Leżąca, podobnie jak duża drewniana skrzynia może nam służyć jako ława do spania.
Pod warunkiem posiadania lub wykonania izolacji od zimnej blachy.
Zamiennikiem materaca może być solidnie zszyty siennik wypchany klasycznie suchym sianem, ale sprawdzi się też wysuszony mech, szmaty lub styropian.
Gałązek iglaków i tu nie polecam, są dobre krótko obozując pod namiotem czy pałatką.

Ale wracając do piecyków.
Ciekawym rozwiązaniem które już teraz można wykorzystywać do wypadów pod namiot lub na działce są miniaturowe piecyki z puszki na amunicje.
Jakieś dwa lata temu była na takie "moda" wśród polskojęzycznych youtuberów zajmujących się puszczaństwem/bushcraftem czy preperingiem.
Są też filmy z ich wykonywania we własnym zakresie.
Piecyki tego typu mają tą ciekawą właściwość że w stanie złożonym mieszczą pięć odcinków rury wkładu kominkowego pełniącej potem funkcję komina.
Moje jedyne zastrzeżenie.
Wyjmowany, spawany ruszt warto wykonać tak by jego pręty układały się prostopadle do drzwiczek załadunkowych i nie utrudniał on wygarniania popiołu.
Czy warto taki piecyk umieścić w "beczce ewakuacyjnej" czy bagażniku auta razem z narzędziami jak siekiera, zapasowym, ciepłym ubraniem?
Każdy na to pytanie musi odpowiedzieć sobie sam.
Podpowiem tylko że jeśli się zdecydujemy warto wykonać go we własnym zakresie i oczywiście przetestować by usunąć ewentualne braki zawczasu.
I oczywiście zdobyć doświadczenie które zaowocuje gdybyśmy musieli wykonać kolejny piecyk już w ciężkich czasach.
Bez dostępu do elektronarzędzi i sklepu budowlanego.
Wspomniany już Selco Begovic pisał w jednym z artykułów na swojej stronie że tego typu piecyki były w oblężonym Sarajewie bardzo cennym towarem.
A zręcznie wykonujący je rzemieślnicy nie głodowali.
Trochę już wspominałem o bezpieczeństwie przeciwpożarowym.
Rozdrobnionego drewna nie suszymy bliżej niż 30-50 cm od piecyka i jego rury.
Na podobnej wysokości nad piecem można na prostym ruszcie z cienkich drutów zawiesić cienkie szczapy łuczywa na rozpałkę.
Podciągając ciut wyżej sznurki/druty na których ten wisi możemy wykorzystać go do suszenia bielizny po praniu.
Tak czy siak susząc drewno przy piecu pilnujemy rotacji jego kawałków by dwa razy nie suszyć jakiejś już suchej jak pieprz szczapki.
Najlepiej jeśli nie jest to też drewno świeżo co ścięte tylko wstępnie podsuszone jakiś czas w drewutni lub ułożone pod ścianą na zewnątrz.
Przy gwałtownym ogrzewaniu np olchy zapach jest charakterystyczny i niezbyt przyjemny.
Jeszcze gorzej będzie tylko jak wilgotną spróbujemy spalić.
Zadymienie gwarantowane.
W otwartym palenisku będzie takie że potrafi wygnać człowieka na ulewę.
Byle dalej od wciskającego się w oczy dymu...

Ogółem, suche drewno ma często ponad dwa razy większą wartość opałową jak mokre które marnuje swoje kilodżule na odparowanie wody.
Para miesza się z niedopalonymi substancjami smolistymi, sadzą zatykając nam komin.
Pogarsza to cug zwiększając ryzyko zatrucia tlenkiem węgla czy pożaru w wyniku niekontrolowanego zapłonu sadzy.
Zapobiegamy temu obtłukując regularnie komin drewnianym kołkiem lub styliskiem siekiery przy dużym ogniu w piecu.
Wejdzie to nam w codzienny nawyk ogrzewając się kiepskiej jakości węglem, kawałkami starych mebli, parkietu, europalet czy brykietem z wysuszonego torfu lub krowich placków.
Najlepiej palić paliwem dobrze wysuszonym, zostawiającym nam ciepło i niewielkie ilości szarego popiołu. Ale chyba nie po to są surwiwalowo-preperskie fora by zakładać na nich tylko najlepsze scenariusze i chwalić biokominkami na drogi żel którego dożywotniego zapasu na pewno nie zrobimy?

Szczególną ostrożność zachowujemy wygarniając popiół.
Najlepiej robić to do dużego blaszanego wiadra żeby nie biegać całe metry z żarzącymi się węglami na szufelce z patyka i kawałka blachy.
Częste zamiatanie miotłą choćby związaną z badyli pomaga pozbyć się wiórów suchego drewna jak i niestety osiadającego na wszystkim miałkiego popiołu.
Oraz myszy i mniejszych szkodników z świata owadów dybiących na nasze zapasy.
Czy wręcz skórę. Jak np pluskwiaki.

Tyle moich doświadczeń i przemyśleń. Jako inne spojrzenie streszczę jeszcze klasyków puszczaństwa.

W „Poradniku Trapera” Elmer Harry Kreps opisuje wykonanie prostego piecyka w formie pudełka z arkusza solidnej blachy o wymiarach 0.9x1,5 metra.
Trasował na niej prostokąty szerokości pół metra będące przyszłymi ściankami piecyka.
Ich końce na ok 8 cm w głąb arkusza nacinał kładąc go na równym pniaku i posługując się siekierą jako przecinakiem pobijanym drewnianą pałką.
Blisko jednego końca środkowego prostokąta wykonywał tą samą metodą otwór średnicy ok 9 cm i rozchodzące się od niego, położone w równych odstępach nacięcia długości ok 1,25 cm. Które po odgięciu na zewnątrz miały stanowić kołnierz do mocowania na wcisk rury kominowej.
W tym samym środkowym prostokącie wykonywał też dwa otwory średnicy ok 18 cm na fajerki.
Zagięte z pomocą równej listewki pudełko nie miało dolnej ściany, nacięcia wykonane na początku pozwalają połączyć przód i tył na zakładkę.
Do tylnej części nitując z pomocą gwoździ druciaków kawałek blachy, z przodu mocując drzwiczki z innego kawałka na drut.
Po właściwym osadzeniu zostawała pod nimi niewielka szpara którą piec zaciąga powietrze. Wentylacje zapewniał wyżłobiony pod drzwiami chaty kanał.
Autor sam zaznacza że użycie takiego pojedynczego arkusza to rozwiązanie przykładowe ze względu na prostotę.
W swoim życiu z reguły musiał łączyć na nity improwizowane z gwoździ druciaków mniejsze kawałki blachy.

Z kolei Hans Otto Meissner w swojej Sztuce Życia i Przetrwania ogranicza się do opisania paleniska na środku chaty z wgłębienia w ziemi wyłożonego płaskimi kamieniami.
Jeśli z powodu oszczędności miejsca musi być ono w narożniku wyraźnie zaleca osłonięcie drewnianych ścian potrójną warstwą kamieni.
Gdy jest dostępna zamiennie oblepienie ich wszędzie gdzie mogłyby się stykać z ogniem bardzo grubą warstwą gliny.
Wentylacje mają zapewniać położone naprzeciw siebie w ścianach szczytowych otwory średnicy ok 15 cm.
Przeciąg wyciągnie dym spod powały.
W czasie ostrych mrozów można je ciut przytkać ale w żadnym wypadku zatkać całkowicie!
Autor zaznacza to tłustym drukiem.
Brak wentylacji zabija i warto to powtarzać.

Harcerski piec murowany z cegieł. Solidne rady na temat wyrabiania gliny na zaprawę.
W poradniku użyto fabrycznej płyty fajerkowej, fajerek ale tym które mimo mojego opisu niewiele te słowa mówią wyjaśnią zdjęcia.
https://azymut.zhr.pl/2018/09/15/kuchni ... -do-pieca/

Kurna chata, czyli jaki luksusu daje nam choćby najprostszy piec z kominem!
https://historia-drugiego-planu.pl/chlo ... mieszkano/
https://kresy.pl/kresopedia/kurna-chata/

Piecyki używane w oblężonym Sarajewie
https://balkaninsight.com/2017/05/31/wa ... 5-31-2017/

Piecyk z puszki po amunicji autorstwa Pirana
https://www.youtube.com/watch?v=aIed-HBqz4c

Piecyk z puszki po amunicji, jego dopracowanie i test na kanale Forestowo
https://www.youtube.com/watch?v=M0XHyQj7-x0
Po poprawkach
https://www.youtube.com/watch?v=tfY8BLzr8fM

Wspomniany film z kanału Primitive Technology, ciekawy sposób budowy chatki mając pod dostatkiem płaskich kawałków łupka. Sposób ogrzewania w naszym klimacie się nie sprawdzi, niski komin lepiony z gliny? Kwestia do sprawdzenia.
Do gliny na dachówki warto dodać ok 15% popiołu, będzie odporniejsza na długotrwałą wilgoć.
https://www.youtube.com/watch?v=P73REgj-3UE

Obrazek
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony pt 03 lut 2023, 02:17 przez Ramzan Szimanow, łącznie zmieniany 2 razy.
Ramzan Szimanow
Posty: 1861
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

czw 02 lut 2023, 17:14

Obrazek
Rysunek piecyka typu "koza" autorstwa samego Harrego Krepsa oraz paleniska Hansa Meissnera, jest też rycina jego kratownicowego "okna" w chacie z bali o którym wspominałem w poprzedniej części.
Obrazek
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
SilesiaSurvival
Posty: 1089
Rejestracja: pt 12 lis 2021, 20:56
Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice / Warszawa
Kontakt:

pt 03 lut 2023, 15:42

Cześć!

No cóż :) Kawał dobrej roboty, jeżeli chodzi o systematyzowanie wiedzy odnośnie budowy prostego piecyka! Czapki z głów.

Swoją drogą w końcu znalazłem rozwiązanie jak stworzyć prosty i niedrogi piecyk, pod pałatkę. Jakoś przy marcu będę się brał za realizacje, na podstawie skrzynki amunicyjnej NATO. Chodziło mi po głowie kupno , lub zrobienie składanego piecyka, podobnego do składanej kuchenki na drewno. Kupno ostatecznie odpadło , bo płacenie za kilka arkuszy blachy więcej niż 400 zł mija się z celem ………

Pozdrawiam
~Bart
„Bardziej lękam się naszych błędów niż osiągnięć wroga” Perykles

Silesia Survival : zapraszam pod tą samą nazwą na YT , FB , IG oraz TT
[email protected]
Ramzan Szimanow
Posty: 1861
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

pt 03 lut 2023, 16:46

SilesiaSurvival pisze:
pt 03 lut 2023, 15:42
Kupno ostatecznie odpadło , bo płacenie za kilka arkuszy blachy więcej niż 400 zł mija się z celem ………
Ceny stali w hurtowniach oszalały. A co do składanego piecyka.
Z jednej strony ma rzecz jasna zaletę mniejszej objętości. Z drugiem, z kawałkami rurek na komin i tak nic nie zrobimy. To musi być szczelne.
A skrzynka po amunicji nie jest wcale taka wielka.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Energia i zasilanie”