Trzeba tutaj rozgraniczyć dość wyraźnie to co mamy z przekazów Korsaka, Krepsa, Nessmuka, Millera, wyśmiewanego Beara Gryllsa i innych a co z ich opisów nie przystaje do NASZYCH dzisiejszych realiów. Dawni traperzy, zdobywcy kontynentów podróżowali z reguły z tragarzami i/lub mułami, stąd funty ilości jedzenia które zabierali w dzicz; takie z reguły jedzenie których w dziczy nie da się zdobyć. My nie jesteśmy i zdaje się nie będziemy w takowej. Pomocne jest to o tyle, że daje nam pojęcie ile organizm człowieka potrzebuje "paliwa" na dobę. Ja bym tu poszedł w kierunku np P. Frankowskiego i innych i dostosował magazyn żywności do naszych czasów. Rozgraniczenie też należałoby zrobić na zapasy do domu i na zapas do plecaka. Zapasy do domu można robić dowolnie wg własnych upodobań, z zastrzeżeniem właśnie różnorodności, naszych upodobań, ale też zapotrzebowania na wodę i energii do gotowania, również długości tego gotowania. Po W wystapią problemy nie tylko z dostępnością wody i z możliwością gotowania, ale np z garnkiem więc na pewno moje "upodobania i przyzwyczajenia" trza będzie powiesić na kołku... A jeść trzeba, tak? Tutaj widać na prostym przykładzie jak należy ułożyć zapasy, aby nie patrzeć bezradnie na kasze i makarony bez możliwości ich ugotowania-z różnych przyczyn, nie tylko braku możliwości gotowania ale np konieczności ukrycia się. Każda relacja z oblężonego miasta zawiera opisy braku wody. Dlatego racje wojskowe, i wg mnie najlepsze francuskie mają możliwości zjedzenia na zimno lub po podgrzaniu.
Wybór zaś do plecaka i podróż per pedes, to jest coś co stanowi nie lada wyzwanie, wszak nie mamy do dyspozycji konia jucznego, muła, czy co bardziej przystaje do naszych warunków samochodu, są też psy które były wykorzystywane jako juczne bądź do sań/wózka. Jeśli idę z plecakiem w naszych warunkach nie zabieram wody, tylko filtr i właśnie sevenocean, trochę racji wojskowych, a to z tej przyczyny, że mam określoną ładowność a do plecaka muszę załadować odzież, kuchnię, spanie i jedzenie, nawet wózek dwukółka, czy solowheel nie poprawiają bilansu w znaczący sposób a jedynie spowalniają podróż, z powodu wyboru drogi co dodatkowo zmniejsza możliwość ukrycia.
Co do przygotowania jedzenia do różnych warunków jakie panują na danym terenie to; Ameryka Południowa w zasadzie wszystko na mokro i nie pije się surowej wody ze względu na szybkie wypacanie pitej czystej wody. Indianie Ameryki Północnej nie mieli garnków a gotowali w dołach wyłożonych skórami a wode zagotowywali poprzez wkładanie rozgrzanych kamieni do dołu, da się i u nas zrobić przy pomocy czegoś z goretexu, czy tarpa. Ilość witam i minerałów jest w tym przypadku duża. Pamiętamy np skąd wzięła się nazwa porcji mięsa "Tatar" Zesłańcy na Sybir z kolei piszą o notorycznym braku soli, temat się przewija wielokrotnie. Zasada oficerów carskich i potem radzieckich była taka; "jest chleb jest woda, niet gołoda" Warto w tym miejscu ćwiczyć z roślinami dziko rosnącymi, ciekawe, że u żadnego trapera nie znalazłem opisu żucia gałązek świerkowych, raz do dezynfekcji jamy gębowej, dwa pzryswajania wit c, również parzenia herbaty. Żucie w kulturach pierwotnych ma duże znaczenie, również oszukuje głód, warto o tym pamiętać. A pro po herbaty na całych prawosławnych Bałkanach czarna herbata jest pita kiedy człowiek jest chory a na codzień pite są herbatki ziołowe.
Więc ćwiczmy, uczmy się roślin i róbmy wypady z plecakiem, ktoś z rodziny autem dowozi w określone miejsce i wracamy z plecakiem solo lub z kimś, można poznać wiele nowych rzeczy.
Pomocny będzie też ten link;
viewtopic.php?f=115&t=47
Dalszy krok to już hodowla i uprawa...