mar_kow pisze: ↑pt 31 gru 2021, 15:50
Tak, z trzcin można zrezygnować bo rozrastają się i trudno je później spacyfikować ale to najlepszy sposób na zimową "przyduchę" czyli brak tlenu gdy tafla wody jest skuta lodem. Im mniejszy akwen tym gorzej. Jest na to sposób - wiąże się snop suchej trzciny, do środka palik i wbija się w dno. Trzcina musi być zanurzona poniżej linii zamarzania wody. Taki naturalne rurki z tlenem dla ryb. Właściciele czasami czekają aż lód skuje powierzchnię aby później bezpiecznie wejść, wyrąbać przerębel i włożyć trzcinę. Dla małych stawów to często już za późno, tak że pierwszy sposób to taki trick mojego wujka który miał stawy...
Ten trik działa ale tylko do pewnego poziomu mrozu i na stawie o większej powierzchni/pojemności lub przy niewielkiej obsadzie. Dobrze sprawdza się tez styropianowa przerębel, na większe mrozy z grzałką.
Tylko w naprawdę głębokich, dużych i nie silnie zarybionych stawach można wyrąbywać przerębel. W każdym innym wypadku przyniesie to straty w inwentarzu, przy małym zbiorniku mogą sięgać nawet 100%! W pierwszej kolejności padną natychmiast największe osobniki. Malutkie raczej przeżyją.
Przerębel, jeśli już trzeba, najlepiej robić ostrożnie za pomocą kilku litrów wrzątku. Nawet wiercenie jest lepsze jak rąbanie. W tak powstały otwór interwencyjnie wprowadzić napowietrzanie - starczy jedna kula na jakieś 10m2 przy zasileniu powiedzmy 25L/min. Takie napowietrzanie starcza do ok -15 potem może utworzyć się warstewka lodu. Grunt to nie dopuścić do cofnięcia się wody i zamarznięcia węży. Instalacja taka bierze ok 10-20W i na 1 dużym panelu foto z akumulatorem działa całą zimę. Unikajcie wszelkich napowietrzaczy membranowych to dobre do akwarium w domu.
Problemy zaczynają się ze stawami małymi i nadmiernie zarybionymi. Taki staw nie ma szans na samodzielne przetrwanie zimy i trzeba go niestety doglądać.
Najmniejsze co miałem na zewnątrz z rybami to zbiornik 4m2 o głębokości 1,5m a największy stawik w starym BOL miał średnicę ok 30-40m.
Ten 4m2 był koszmarny do utrzymania, zacienianie, filtracja, napowietrzanie, korekty składu chemicznego wody itp. W największym nie robiło się NIC poza łowieniem ryb.
Podsumowując - duży staw z naturalną regulacją i równowagą jest najlepszy i prawie bezobsługowy. Bardziej odporny na długie susze. Te 1000m2 to mniej więcej minimum. Chcąc osiągnąć jak największy poziom zapasów w postaci ryb trzeba niestety dopuścić do nadmiernego zarybienia co w razie kryzysu pozwoli przetrwać do wiosny zachowując zdolność do ponownego odtworzenia obsady.
Optymalna osada to wg mnie karasie i okonie. Te pierwsze są jak karaluchy, przeżyją wszystko wszędzie tam gdzie inne ryby dawno padną.
Jeszcze uzupełniając odnośnie przepisów, to była niedawno zmiana i teraz do 50m2 powierzchni nic nie trzeba nawet zgłaszać.