Taaa... Cena LiFePO4 zabija. Ale powiem Ci, Maslaku, ze jak juz mnie przestalo bolec w kieszeniach po zakupie, to mocno sobie chwale te akumulatory. Naprawde na kwasowkach moj off-grid ledwo zipal. Jak bylo slonce, to kontroler obcinal prad, bo akumulatory nie byly w stanie przyjac. A jak oddawaly, to 4 x 100Ah (spiete parami na 24V) zachowywaly sie, jakby mialy nie 200Ah, ale moze ze 40Ah. Startujac poznym popoludniem na pelnych akumulatorach, falownik kolo godziny 3 w nocy wracal na zasilanie sieciowe. Szlag mnie trafial.
Od kiedy zapialem polimery, to system smiga. Akumulatory sa w stanie przyjac nawet krotki blysk slonca i nie ma ograniczen pradu ladowania. Kontroler off-grid ma pozwolenie na prad ladowania do 50A, moje 4 panele po 415W potrafia wygenerowac nominalnie 48A - w praktyce kolo 40A, bo nie sa ustawione optymalnie do slonca - taka geometria domu, nie poradze. A pod off-gridem pracuja spiete rownolegle polimerowe zestawy 2x 100Ah i 2x 50Ah - obie pary spiete szeregowo w instalacje 26V. To jest w stanie przyjmowac te 40A i nawet sie nie grzeje.
Wiec tak - polimery wychodza drogo. Ale jak wchodza do sluzby, to morda sie cieszy! I to cieszenie nieco zmniejsza bolesnosc zakupu

A do tego swiadomosc, ze te bateryjki maja katalogowo po 3-4 tysiace cykli ladowania zanim im pojemnosc spadnie do 80% - to przebija kwasowe akumulatory, ktore wyrabiaja tych cykli grubo ponizej 1000. A i sama waga polimerow: moje "setki" waza po 11kg, podczas gdy kwasiaki na olowiu wazyly okolo 23kg.
A! Jedna upierdliwa wlasciwnosc polimerowych bateryjek: przy ich rozladowaniu ponizej dopuszczalnego poziomu kontroler BMS odcina napiecie na wyjsciu akumulatora. Mamy doslownie zero voltow. Zanim udalo mi sie poprawnie skonfigurowac opcje falownika, to jeden raz doprowadzilem do takiego stanu. Skonczylo sie na zaskoczonym falowniku (O jeju jeju! Ktos mi zabral akumulatory! A ja tak nie umiem i nie bendem!" - piszczenie, brzeczenie, odciete wyjscie z falownika mimo dostepnosci zasilania sieciowego, generalnie burdel jak smok). Musialem malym stabilizatorem samochodowym podladowac najpierw jedna "setke" zeby obudzic BMSa, potem druga szeregowa "setke", w tym momencie zrownoleglone z setkami "piecdziesiatki zauwazyly napiecie i tez sie aktywowaly. Czasu wystarczylo na przelaczenie falownika na ladowanie sieciowe akumulatorow.
Przyznam, ze jak zobaczylem te samoczynnie odciete akumulatory, to moja pierwsza mysl byla "kurde... i co teraz z tym zrobic?". Gdybym mial nowoczesny prostownik do akumulatorow, to on by wogole nie ruszyl, bo nie wykrylby podlaczenia do baterii! Prosty staruszek na transformatorze i mostku Graetza dal jednak rade. Teraz juz mam doswiadczalnie poustawiane napiecie przejscia na zasilanie sieciowe oraz napiecie odciecia akumulatorow (to nie jest to samo dla mojego falownika - wlasnie niskie napiecie odciecia zabilo mi akumulatory w opisanej wyzej przygodzie).
Pozdrawiam