Hubiak pospolity (Fomes fomentarius)
: czw 31 sie 2023, 21:55
Hubiak pospolity to, jak sama nazwa wskazuje , pospolicie występująca w naszym kraju huba drzewna. Ciężko ją pomylić z czymś innym, tworzy charakterystyczne pofałdowane kapelusze (lub kopytka, jak kto kojarzy).
O jego właściwościach medycznych pisał dr Różański, jednak widzę, że linkiem nie poratuję. Jakoś brak dostępu do zasobu (poprawcie foliowe czapeczki), strona nie istnieje itp. Ale coś tam na pewno znajdziecie, zwłaszcza Przygotowani. Temat ciekawy i śliski jednocześnie, gdyż huby często są wymieniane jako leki na nowotwory i tutaj jest olbrzymie pole do opisu dla szarlatanerii jak i firm farmaceutycznych, aby mydlić przekaz. Ale jak czytacie, wpis nie w dziale Medycyna, a w Sztuce przetrwania, gdyż hubiak (zwany także czyrem, hubą lub żagwią) to przysłowiowa hubka, na którą można niecić iskry z krzesiwa... Polecam spróbować Jako hubki do rozpałki używamy suchych egzemplarzy z martwych drzew. Najczęściej powalonych, choć zdarzają się także stojące pnie, jak ten poniżej z okolic Szklarskiej Poręby.
Suchy hubiak to dość twardy materiał, dlatego obróbką piła do drzewa lub łupanie siekierką, jest jak najbardziej wskazane. Lub pokrojenie świeżego i pozostawienie aby wysechł. Ilość martwych owocników jednak jest na tyle duża, że wszędzie gdzie występują brzozy, buczyna lub topola (ta ostatnia w nadrzecznych łęgach), można go spotkać. Na innych osłabionych drzewach liściastych również występuje.
Hubiak to, jak wspomniałem, z punktu widzenia survivalu doskonały materiał do przenoszenia żaru. Raz rozpalony, będzie się tlił wiele godzin - w zależności od wielkości owocnika ma się rozumieć. Rurki, które stanowią wnętrze kapelusza hubiaka, mogą służyć za knot. Jeśli przykładowo zjemy konserwę mięsną, lub tuńczyka w oleju a tłuszcz/olej pozostawimy, "knot" z rurek będzie nasączał się paliwem i płonął jasnym światłem, aż do wyczerpania się paliwa, po czym sam się stli do zera. Tak więc świeczka. A zamiast oleju roślinnego, możemy zastosować także inne palne substancje.
Tlący się hubiak ustawiony w obozowisku, będzie odstraszał komary. Pachnie przyjemnie, tli się długo. Jedna sztuka przy wejściu do namiotu i mamy spokój (postaram się zabrać na zlot jakieś znajdki, abyście zobaczyli na żywo), w przypadku większej przestrzeni, kilka kadzideł z hubiaka i kwestia komarów załatwiona.
Tak jak w przypadku białoporka, można użyć świeżego hubiaka jako tamponu do zatamowania krwotoku. Są opisy mówiące o proszku z suszonego okazu, który stosowano na rany ale nie zgłębiłem tematu na tyle, aby wynaleźć stosowne źródła.
Podsumowując, podtrzymanie ognia, kadzidło na krwiopijców i opatrunek. Czego chcieć więcej?
A istotnie, dawniej wykonywano z niego czapki i inne części garderoby, jednak to nie tak prosty proces, aby w warunkach polowych się w to bawić. Podejrzewam, że po wypaleniu rurek, jeśli będziemy monitorować proces, pozostanie nam stwardniała skorupa kapelusza. Czerpak idealny
O jego właściwościach medycznych pisał dr Różański, jednak widzę, że linkiem nie poratuję. Jakoś brak dostępu do zasobu (poprawcie foliowe czapeczki), strona nie istnieje itp. Ale coś tam na pewno znajdziecie, zwłaszcza Przygotowani. Temat ciekawy i śliski jednocześnie, gdyż huby często są wymieniane jako leki na nowotwory i tutaj jest olbrzymie pole do opisu dla szarlatanerii jak i firm farmaceutycznych, aby mydlić przekaz. Ale jak czytacie, wpis nie w dziale Medycyna, a w Sztuce przetrwania, gdyż hubiak (zwany także czyrem, hubą lub żagwią) to przysłowiowa hubka, na którą można niecić iskry z krzesiwa... Polecam spróbować Jako hubki do rozpałki używamy suchych egzemplarzy z martwych drzew. Najczęściej powalonych, choć zdarzają się także stojące pnie, jak ten poniżej z okolic Szklarskiej Poręby.
Suchy hubiak to dość twardy materiał, dlatego obróbką piła do drzewa lub łupanie siekierką, jest jak najbardziej wskazane. Lub pokrojenie świeżego i pozostawienie aby wysechł. Ilość martwych owocników jednak jest na tyle duża, że wszędzie gdzie występują brzozy, buczyna lub topola (ta ostatnia w nadrzecznych łęgach), można go spotkać. Na innych osłabionych drzewach liściastych również występuje.
Hubiak to, jak wspomniałem, z punktu widzenia survivalu doskonały materiał do przenoszenia żaru. Raz rozpalony, będzie się tlił wiele godzin - w zależności od wielkości owocnika ma się rozumieć. Rurki, które stanowią wnętrze kapelusza hubiaka, mogą służyć za knot. Jeśli przykładowo zjemy konserwę mięsną, lub tuńczyka w oleju a tłuszcz/olej pozostawimy, "knot" z rurek będzie nasączał się paliwem i płonął jasnym światłem, aż do wyczerpania się paliwa, po czym sam się stli do zera. Tak więc świeczka. A zamiast oleju roślinnego, możemy zastosować także inne palne substancje.
Tlący się hubiak ustawiony w obozowisku, będzie odstraszał komary. Pachnie przyjemnie, tli się długo. Jedna sztuka przy wejściu do namiotu i mamy spokój (postaram się zabrać na zlot jakieś znajdki, abyście zobaczyli na żywo), w przypadku większej przestrzeni, kilka kadzideł z hubiaka i kwestia komarów załatwiona.
Tak jak w przypadku białoporka, można użyć świeżego hubiaka jako tamponu do zatamowania krwotoku. Są opisy mówiące o proszku z suszonego okazu, który stosowano na rany ale nie zgłębiłem tematu na tyle, aby wynaleźć stosowne źródła.
Podsumowując, podtrzymanie ognia, kadzidło na krwiopijców i opatrunek. Czego chcieć więcej?
A istotnie, dawniej wykonywano z niego czapki i inne części garderoby, jednak to nie tak prosty proces, aby w warunkach polowych się w to bawić. Podejrzewam, że po wypaleniu rurek, jeśli będziemy monitorować proces, pozostanie nam stwardniała skorupa kapelusza. Czerpak idealny