czw 09 gru 2021, 01:18
Spokojnie nie czepiam się. Jeśli tak to wyglądało to wybacz.
Chodzi o to, że nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko takie których nie chcemy zrobić. Możemy być w sieci anonimowi, pytanie tylko z czego dla tej anonimowości jesteśmy w stanie zrezygnować. Nie twierdzę, że jestem prekursorem, czy też wzorem do naśladowania. Ale już od dłuższego czasu nie spoglądam na urządzenia elektroniczne, z których fizycznie nie jestem w stanie wyjąc akumulatora w kilku prostych krokach bez użycia narzędzi. Od lat wybieram tylko takie telefony, które odpowiadają moim potrzebom, czyli przede wszystkim wymienny akumulator i obowiązkowe rootowanie od razu. Nie korzystam z laptopów, tabletów, komputerów All-In-One. Zarówno system Windows jak i Debian mam zainstalowane na osobnych jednostkach wpiętych w szafę, skonfigurowanych od podstaw przeze mnie. Rożnicą jest tylko Mac Mini, ale dlatego Mac Mini a nie iMac, gdyż najbardziej odpowiadał moim potrzebom. Nie mam kamer, mikrofon mam jeden wpięty do przedwzmacniacza następnie do mixera studyjnego i dopiero do wszystkich urządzeń. Więc fizycznie jest odcinany, choć dla wielu wystarczy dynamiczny zewnętrzny mikrofon z prostym wyłącznikiem. Systemy widzą go cały czas jako wpięty, ale to wszystko. Oprócz komputera Apple, inne jednostki zostały złożone przeze mnie na podzespołach "z drugiej ręki". Dzięki czemu nawet jeśli JS wyśle informacje o rozdzielczości, rodzaju karty graficznej, czy innych podzespołach, nikt nie dopasuje ich do konkretnego urządzenia i nie powiąże ich z zakupem, jak to ma miejsce np w laptopach czy tabletach, a także smartfonach. Oprócz tego jest jeszcze u mnie kilka dodatkowych rozwiązań, jak fizyczny router cebulowy, czy tunel SSH. Jeśli chodzi o smartfona to sytuacja jest prosta - po za dobrym VPNem, bezpieczną przeglądarką i etc, wchodzę na nim w sumie tylko na 10 wybranych stron. I to wszystko. Przednia kamera zaklejona izolacją, mikrofon plasteliną. Dlatego nawet jak dzwoni do mnie 1411 musi czekać aż podepnę słuchawki. I tutaj ciekawostka - z telefonami serii Xcover Samsunga, mikrofon akcesoryjny (bluetooth czy na USB-C) nie działa, Uruchamia się dopiero podczas połączeń telefonicznych. Jeśli nagrywam notatkę, wydaję polecenia głosowe, nagrywam filmy, czy chociażby wysyłam wiadomości głosowe na komunikatorze, dźwięk jest zawsze zbierany z mikrofonu wbudowanego. Usterka? Bubel, Szajs? Nie, dla mnie doskonała wieść. Zawsze preferowałem rozwiązania hardware'owe zamiast software'owych. Ehh można by jeszcze pisać a pisać.
Jeśli na przykład nie wiecie czy Wasz telefon wysyła jakieś dane poza Waszą wiedzą, proponuję instalację aplikacji Blokada. Polecam pobranie jej jako APK bezpośrednio ze strony, lub ze sklepu F-Droid. Play Store nie pobieramy aplikacji mających zapewnić nam bezpieczeństwo. To tak jakby od złodzieja kupować "legalny" towar. Co prawda z blokadą reklam radzi sobie po japońsku, czyli Jako Tako, ale pokaże Wam co z Waszego telefonu wycieka.
Poza tym są także oprogramowania, które na poziomie sieciowym pozwalają na filtrację, ale teraz nie pamiętam nazwy (coś z dziurą związane). Ale i tak najlepszym sposobem na bezpieczeństwo w sieci jest odcięcie się od internetu. Jeśli pracujesz na smartfonie, lub / i komputerze wyposażonym w system Windows 10, czy Windows 11 to już dawno pożegnałeś się z anonimowością, bo przecież czytałeś umowę podczas pierwszego uruchomienia i zgodziłeś się na to by oprogramowanie wysyłało informacje. A nawet jeśli wyłączyłeś ją po instalacji w panelu administracyjnym, to system Windows nadal zbiera historię aktywności i wysyła ją do firmy Microsoft i jest to praktycznie cała aktywność - aplikacje i usługi, z których korzystamy, pliki jakie uruchamiamy i strony w internecie, które oglądamy.
Wniosek z tego taki, że najlepiej i najłatwiej albo Linux, albo MacOS, choć z tym ostatnim jest pewien myk do zrobienia i moje apki na dodatek są 32 bitowe, więc ja musiałem zatrzymać się na wersji Mojave, gdyż od Cataliny działają na Macu tylko aplikacje 64 bitowe.
Co do starych systemów operacyjnych to pomijając Basica 2.0 z C64 i Sinclair z ZX Spectrum, też zaczynałem od DOSa, potem Windows 3.1, ale tylko przez chwilę i Win95, a następnie 98 SE, 2000 i XP na równi z Fedorą Core 3, Potem było Ubuntu 9.10 (oryginalną płytkę nadal mam XD) i dalej tak potoczyła się historia , że dziś pracuję od Free BSD 13.0, przez Debiana 11.1, Tailsa 4.25 (świeżutkie wydanie z 6 grudnia, polecam sporo poprawek z wydajnością), MacOS 10.14.6, aż po Windows 10 i Androida także w wersji desktopowej. I czasem kiedy tak wracam myślami do tych komend DOSowych, chciałbym się znów tam znaleźć i już zatrzymać. Ogólnie rzecz ujmując moje pierwsze komputery były dość leciwe jak na lata, w których ich używałem. W 1999 roku miałem jeszcze komputer który miał Pentium 100 MHz (wpinany w gniazdo socket 3, nie miał aktywnego chłodzenia tylko sam radiator), 28 MB SIMM Ramu, kartę graficzną Trident Super VGA 512 KB (doskonale pracowała w rozdzielczości 640 x 480, ale przy 800 x 600 już pojawiały się poziome pasy) dysk twardy 800MB, ale płyta główna widziała tylko 512 MB i brak gniazda na kabel dla myszki. Dopiero później zakupiłem na śledziu przejściówkę z gniazdem DB9, nie PS/2 wpinaną w slot ISA, bo tylko takie moja płyta główna miała. USB nie znałem do 2004 roku, chociaż USB 1.0 miało premierę już w 1996. Pewnie dlatego tak bardzo podobają mi się gry serii Fallout. Tam nigdy nie wynaleziono mikroprocesora. Co do MKSvira to jeb*niec nawet siebie u mnie widział jako wirus. Długo używałem antywira od Kasperskiego, zanim ne wyszła na jaw sprawa z wyprzedawaniem przez nich informacji osobowych klientów. Także ja też skostniałym wapniakiem jestem.
Długie to wyszło i początek nawet w temacie...