Hej, dzięki za poświęcony czas, zarówno na przesłuchanie podcastu jak i napisanie wyczerpującej recenzji!
Całkiem trafnie ująłeś kilka kwestii, ale po kolei:
1. Zgadzam się, że szanse na to, że w najbliższym czasie Polskę obejmie klasyczny konflikt są na szczęście nieduże, choć oczywiście ewentualny konflikt to nie jest jedynie nasz wybór. Druga strona może podjąć tę decyzję za nas.
Próbując rozpatrywać ewentualne scenariusze wydaje mi się, że jednym z potencjalnie realnych mógłby być np. taki, że za kilka lat napadnięte zostaną kraje bałtyckie, a my jako ich bliski sojusznik zostaniemy zobowiązani to aktywnej pomocy przy ich obronie.
Nie oceniając nawet czy w takiej sytuacji nasze zaangażowanie byłoby słusznie czy nie, to taki scenariusz wydaje mi się teoretycznie możliwy. I wtedy właśnie moglibyśmy zacząć obrywać odwetowo lub np. po to, aby sparaliżować płynące od nas dostawy dla broniących się sąsiadów. To by mogło oznaczać pojawiającą się u nas dywersję, ataki hybrydowe a może i nawet "niezidentyfikowane" rakiety i drony dalekiego zasięgu uderzające w nasze terytorium.
Czołgów na ulicach by nie było i oficjalnie nie bylibyśmy w wojnie, ale w takim (teoretycznym) scenariuszu moglibyśmy poważnie pogrążyć się w kryzysie. No bo wtedy zagraniczny kapitał zacząłby gwałtownie odpływać, ceny walut poszybowałyby w górę, wzrosłoby bezrobocie i inflacja - czyli oprócz zagrożeń typowo wojenno-kryzysowych moglibyśmy się spodziewać poważnych problemów gospodarczych.
Także podsumowując - zgadzam się, że klasyczna wojna raczej nam nie grozi, ale kto wie, co czeka nasz region za kilka lat.
I w tym kontekście wierzę, że warto się przygotować na kryzysy opisane powyżej.
2. Tak to prawda - poziom rozkładu obrony cywilnej przez ostatnie dekady jest dramatyczny. Opisałem dość szczegółowo we wstępnym rozdziale mojej książki.
Odbudowanie OL/OC to gigantyczna praca i póki co nie mamy nawet podejścia do poziomu np. Finlandii. Inna galaktyka.
Mimo wszystko wydaje mi się, że w razie kryzysu nasze państwo jakieś działania podejmie, choćby przy współpracy z różnymi organizacjami międzynarodowymi. To z całą pewnością nie będzie miało szans zaspokoić potrzeb wszystkich obywateli, ale wierzę, że po pierwszym okresie szoku będziemy się w stanie zorganizować choćby w minimalnym stopniu jako państwo.
W ostatnich latach miałem okazję uczestniczyć w kilku konferencjach i wydarzeniach dotyczących tego tematu i muszę uczciwie przyznać, że widziałem tam mnóstwo osób, którym się chce i które mają dużo dobrych pomysłów. I to niezależenie od tego, z którego obozu politycznego się wywodzą, czy są np. z samorządu lub służb. Widać, że pracują, choć oczywiście na owoce tej pracy musimy jeszcze poczekać.
Być może jestem optymistą, ale trzymam za nich kciuki i wierzę, że coś nam się wreszcie uda

W wojsku, staży pożarnej, ratownictwie medycznym oraz wielu innych służbach i instytucjach jest wiele osób z poczuciem misji i pasją. Miejmy nadzieję, że politycy i procedury nie zablokują tej energii.
Z tą pomocą od państwa będzie pewnie trochę jak z lekarzem na NFZ - fajnie, że jest, ale w razie pilnej potrzeby, lepiej ogarnąć prywatnie
Dlatego właśnie nic nie zastąpi osobistych przygotowań na poziomie indywidualnym, rodzinnym i lokalnych społeczności.
3. Dobry pomysł z tą gorącą wodą - nie pomyślałem o tym wcześniej. Można tak zrobić, na pewno jest bezpieczniej i praktycznie. Choć ciekaw jestem co by oddawało nagromadzone ciepło dłużej - czy woda rozgrzana do około 100 st. C czy kamienie o dużo wyższej temperaturze, ale niższej niż woda pojemności cieplnej. No ale to już rozważania naukowo - teoretyczne
4. W kwestiach technicznych dotyczących artylerii, celność, zasięgi, itp. nie będę przesadnie polemizował - zdaję się na fachowca.
Patrząc po doniesieniach medialnych z Ukrainy, osobiście odniosłem wrażenie, że więcej losowych budynków obrywa od klasycznej artylerii niż od rakiet/dronów dalekiego zasięgu. Ale mówię tu o osobistym odczuciu na podstawie tego, co czytałem. Pewnie dlatego ja akurat podjąłbym wtedy decyzję o ewakuacji, ale oczywiście to jest płynne i ciężko coś przewidzieć lub doradzić na 100%.
Zgadzam się też z tym, że każdy ma inną sytuację, mieszka gdzie indziej i ma inne możliwości i ograniczenia. Dlatego niemożliwym jest, aby podać jeden (lub nawet kilka) uniwersalnych przepisów na przygotowania.
Ale można (i warto) podrzucać sobie różne pomysły i obserwacje, wymieniać się nimi i dyskutować.
Dlatego jeszcze raz dziękuję za powyższe opinie i zapraszam pozostałych czytelników do dyskusji.
Być może przychodzą Wam do głowy inne ciekawe obserwacje lub sugestie?
Pozdrawiam,
Mateusz