przygotowanie na koniec świata to niekoniecznie przygotowanie na wszystko
: wt 02 lip 2024, 10:37
Był kiedyś na domowym survivalu taki post że przygotowania na apokalipsie zombie są dobre bo człowiek szykuje się żeby zabezpieczyć swoje podstawowe potrzeby bez jakiegokolwiek wsparcia z zewnątrz, bez wody, prądu, sklepów itp.
Na pierwszy rzut oka - tak. Napiszę czemu jednak nie.
Na początek dosyć długie wyjaśnienie:
Po pierwsze nie krytykuje tutaj konkretnych osób mimo że raz czy dwa odniose się do tego co zostało napisane tutaj na tym konkretnym forum. Chodzi mi raczej o krytykę pewnych idei które pojawiają się wszędzie. Na każdym forum polskim czy zagranicznym.
Tak zdaje sobie sprawę że może się wydarzyć sytuacja w której łagodniejsze przygotowania na bardziej lokalne kryzysy są bardzo niedaekwatne, żałosne wręcz.
Tak zdaje sobie sprawę że takie wydarzenia mają miejsce, niektóre miały nawet za mojego życia i to w Europie. Oblężenie Sarajewa i Wołyń jako dwa przykłady. Znajdzie się więcej.
Tak. Zdaje sobie sprawę że mój sposób rozwiązania problemu może być dla kogoś niedaekwatny, albo wręcz głupi. Bo warunki każdego z nas są różne.
Nie. Nikogo nie zniechęcam do przygotowań na gruby kryzys, koniec świata.
Chce tym tematem zwrócić uwagę na pewne aspekty które znajdują się jakby w "polu martwym" widzenia przygotowanych.
Humorystyczny wydźwięk niektórych przykładów nie ma nas celu ośmieszenia ich tylko uniknięcia zbędnych dyskusji na tematy światopoglądowe polityczne.
Koniec wyjaśnień.
Scenariusz typu apokalipsa zombie, pandemia która wybiła 90% populacji, atomowy Armageddon itp z jednej strony zakładają brak jakiegokolwiek wsparcia ale z drugiej strony brak jakichkolwiek dzisiejszych ograniczeń:
- nie ma prawa do przestrzegania,
- nie potrzeba pieniędzy
- nie musimy stawić się na 7ma do pracy ani odebrać dzieci ze szkoły o 13
Itp. itd.
Kilka przykładów "kątów martwych"
1. Straciłem pracę
Zapas jedzenia, opału itp jest spoko bo zaoszczędzę chociaż na tym. Ale dotknęło to mnie, może kilkanaście innych osób. Reszta żyje normalnie. Nikt nie przyjmie ryżu czy baterii jako zapłaty za czynsz. Ścianie drzew w parku na opał jest karalne. Itp itd.
Tutaj potrzebujemy kasy, znajomości i dostępu do informacji żeby jak najszybciej albo znaleźć pracę, albo założyć własną działalność.
Przydaje się ubezpieczenie od utraty pracy i wielu innych rzeczy.
Żeby nie było: rower czy motor 125 kupiony z myślą o ewakuacji przez zakorkowane ulice Wąchocka jest tutaj przydatnym zasobem bo pozwala taniej dojeżdżać do pracy/szukać pracy.
2. Wiatrołomy, wichury, podtopienia, inne lokalne katastrofy naturalne.
Tutaj może przydać się więcej sprzętu i zapasów bo trzeba będzie chwilę przetrwać zanim przyjedzie pomoc. Ale cywilizacja wróci i z nią wszędzie jej aspekty. Zarówno pozytywne - pomoc humanitarna, kasa z ubezpieczeń czy zbiórek.
Jak i odpowiedzialność za to co zrobiliśmy. Niekoniecznie prawna.
W tej sytuacji jeżeli sąsiad puka do drzwi i pyta o konserwe to się nią dzielimy. Nie barter. Nie handel. Zwykła sąsiedzka solidarność.
Im bardziej mieszkasz na odludziu tym bardziej przydadzą się przygotowywania na apokalipsę.
2b. Podobne ale trochę inne. Przerwy w dostawach mediów. Mówię tutaj o trwającej minimum dobę sytuacji gdzie nie ma któregoś z mediów lub pojawia się chaotycznie i na chwilę.
Tutaj wieś i stara zabudowa jednorodzinna robi sobie grilla i ma się dobrze. Blokersi i mieszkańcy bloków udających zabudowę jednorodzinną mają tutaj pewien problem. Zwłaszcza zimą.
Ale nadal nie jest to etap kiedy wyrywam kostkę brukową żeby ułożyć z niej piec przed blokiem w którym będę nagrzewał inną kostkę i wnosił do mieszkania żeby się ogrzać. Raczej odpalę turystyczną kuchenkę gazową.
I tutaj znowu jeżeli sąsiadka prosi o naładowanie telefonu bo zobaczyła z piętra wyżej że mam solar to nie pierdziele o barterze za konserwę tylko pomagam. Proszę ewentualnie żeby nie rozpowiadała za dużo.
3. Ogólnopolskie zamieszki spowodowane opóźnieniami w kanonizacji zespołu Bayer Full jako patronów Polski.
Tutaj już zbliżamy się do chwilowej "apokalipsy ". Ale czy na pewno? Nadal płacimy czynsz. Szkoła, praca to trochę szara strefa bo każdego dnia będziemy musieli podjąć decyzję co jest większym ryzykiem - problemy w pracy czy problemy na mieście. Nie jestem na bieżąco jak teraz jest ze szkołami. Za moich czasów wystarczał telefon lub kartka od rodziców i nikt o nic nie pytał.
Znowu jest to problem którego waga rośnie wraz z wielkością miasta w którym mieszkamy. Chociaż może dotyczyć też mieszkańców mniejszych miejscowości na różne sposoby.
Czy to jest pretekst żeby polować na gołębie bo z Biedronki tłum zrabował wszystkie piersi z kurczaka po 10.99 za opakowanie? Chyba jeszcze nie.
Ale pojawia się inne zagadnienia do przemyślenia. Jeżeli mieszkam poza miastem, pracuje w centrum. Po pracy muszę przebić się w nocy (bo jesień/zima) przez miasto to czy nie lepiej... Przenocować w pracy? Znowu bilans zysków i strat. Jak sobie poradzą będę mnie w domu? Jak groźny jest przejazd, może na około będzie bezpiecznie? Jak duże są nadzieje że rano będzie lepiej?
Chciałem unikać tematów broń/obrona ale przy tym chyba warto je poruszyć. Zadam tylko jedno pytanie: jak prokurator waszym zdaniem zareaguje na tłumaczenia typu:
- tak zabrałem ze sobą tamtego dnia karabin do pracy bo balem się zamieszek.
- tak zorganizowałem uzbrojoną straż żeby powstrzymać każdego bandziora który wejdzie na nasze osiedle.
- tak zostawiłem żonie pistolet mimo, że nie ma kwitów.
Nawet jeżeli działamy w granicach prawa i tak czeka nas ładna wycieczka po sądach.
4. Pogorszone długotrwale warunki życia.
Czyli to co się działo pod koniec PRL, ktoś powie że to żaden kryzys.
No śmierć z głodu nikomu nie zagrażała, przestępczość nie szalała ale normalne to nie było.
W krajach Ameryki łacińskiej wygląda to trochę inaczej ze względu właśnie na przestępczość.
Niektóre elementy przygotowań na apokalipsę mają sens jak przestawienie ogródka z kwiatów na ziemniaki i pomidory. Ale wciąż nie jest to ten dzień kiedy zakładam skórzaną kurtkę z jednym rękawem. Raczej kombinuje co mogę zrobić żeby na czarnym rynku kupić papier toaletowy.
Trochę się rozpisałem żeby napisać to co można ująć w jednym zdaniu:
Nie zawsze będzie to wyglądać jak scenariusz mad maxa. Zastanów się jak jesteś gotowy na mniej spektakularne problemy
Drugie zjawisko do którego się odniose to "Amiszyzm" czyli ..
... Jak jesteś preppersem to broń Cię panie Boże żebyś miał cokolwiek nowszego niż Ursus C360 bo to wszystko powstanie działać od razu jak coś łupnie, w ogóle to najlepiej konia weź bo siano rośnie za płotem a ropa nie"
Przyjmijmy hipotetyczny scenariusz że ten tłum czekający na kanonizację Bayer Full się nie doczekał i stwierdził"nie to nie, nie będzie niczego" w ciągu 24h w całej Eurazji wybuchły elektrownie, trafostacje i szwalnie szyjące majteczki w kropeczki. Rządzący powyżej szczebla powiatu uciekli na wyspę Epsteina i zostawili nas samym sobie.
Znowu swego rodzaju disclaimer na początek:
Tak, warto mieć, umieć i znać starszy sprzęt, starsze sposoby i umieć radzić sobie bez technologii.
Tak ten sprzęt może zadziałać wtedy kiedy zepsuje się nowszy.
Tak starszy często jest sprawdzony, nowszy mimo że wykonany solidnie i na lata nie ma za sobą x lat praktyki w użyciu
Ale...
Zacznę od komentarzy pod pewnym artykułem który wyskoczył mi na FB mianowicie o jakiejś ciężarówce z PRL którą to rzekomo można było naprawić młotkiem i dwoma kluczami na poboczu.
(Nie cierpię tego stwierdzenia, miałem prostego Forda z durateciem 1.4. dużo zrobiłem przy nim sam prostymi narzędziami ale w pewnego dnia padł czujnik kąta zapłonu i kupa. Nie pojedzie)
W komentarzach wszyscy podniecali się "ooo tak, kiedyś to było, nie to co teraz komputery i wgl"
Ale wypowiedział się też facet który ma firmę transportową i powiedział że za cholerę nie zmieniłby floty na te Stary bo nie bez powodu kiedyś był zawód kierowca-mechanik. Może i były łatwe w naprawie ale on woli swoją flotę chyba DAFów czy Scanii która może nie da się naprawić młotkiem na poboczu ale się nie psuje. Po paru jest bardziej niezawodna.
Rozumiecie przesłanie?
Dlaczego w Afryce jeżdżą Toyoty hillux a nie polonezy trucki?
Ponadto:
- z wyjątkiem EMP - dlaczego mój sprzęt miałby przestać nagle działać?, mój samochód w garażu nie wie że właśnie złotówka straciła praktycznie wartość lub że powiat obok wylała Odra i czas jechać daleko stąd.
- mówiąc o Afryce - zobaczcie, jeżdżą pickupami, strzelają z kałachów, skoro dociera paliwo i amunicja to czemu miały by nie dotrzeć baterie? W starożytności bursztyn docierał znad Bałtyku do Rzymu bo ładnie wyglądał (czy coś, nie wiem może coś mu przypisywali ale generalnie dało się bez niego żyć)...
- nowe jest delikatne i się psuje. Ok Twój Ursus kiedyś był nowy i też tak mówili. Może nie tyle nowe, co kupujesz tanie badziewie i porównujesz że sprzętem na który ludzie odkładali latami.
- a nawet jak jest, to póki co, póki mogę, póki się nie zepsuje - korzystam. Bo mogę iść nad rzekę że prać, a póki co włączam automat i mam czas który mogę poświęcić na inne prace a będzie ich mnóstwo.
- elektryczność. To nie jest pytanie czy możemy sobie poradzić bez prądu tylko ci zrobić żeby go mieć. To jest zbyt potężne narzędzie żeby je olać. I nie tylko chodzi o komfort. Lodówka. Jedzenie można wekować, insuliny nie. Maszyny i narzędzia - możesz wiele rzeczy zrobić ręczną piłką pilnikami jakimś Świdrem, ale w pewnym momencie będziesz potrzebować włączyć tokarkę żeby dorobić pęknięty wałek do przyczepki bo inaczej czeka cię kilkadziesiąt lub set kursów taczką
- pozwolę sobie na małą dygresję w stronę tematów broni obrona i podanie świetnego przykładu komentarza z domowego survivalu sprzed kilku lat. Pewien komentujący stwierdził jednoznacznie: to tylko i wyłącznie jednostrzałowy karabin z zamkiem czterotaktowym bo tam się nie ma co zepsuć. W odpowiedzi inny użytkownik napisał mu że trochę pozbawia się pewnych możliwości bo karabin samopowtarzalny póki przeładowuje to jest lepszy od tej jedno strzałówki. Jak przestanie przeładowywać to jest z niego przecież jeszcze repetier można przygotowywać ręcznie ma przewagę magazynka. Jak uszkodzimy albo zgubimy wszystkie magazynki to nadal można ładować naboje ręcznie do komory co prawda mniej wygodnie niż w roni która została tak zaprojektowana ale I z jednej i z drugiej i tak nie osiągniemy super szybkiego ognia.
- ja dodałbym jeszcze jedno: wybierając taką broń postawiliśmy się właśnie na gorszej pozycji w rywalizacji z ludźmi którzy mają te półautomaty mają te celowniki kolimatorowe optykę lasery itp. być może szlag im trafi ten sprzęt za rok za miesiąc za dwa. Do tego czasu mają nad nami znaczną przewagę na nasze własne życzenie.
- mój ostatni argument: człowiek który proponuje ci samochód przed 30 lat człowiek który proponuje ci karabin sprzed 100 lat nawet kuszę człowiek który mówi ci że baterie się skończą i nic nie będzie działać. Ten sam człowiek ma kurtkę i buty na Gore-Texie, używa plastikowych butelek bidonów itp.
Wiem co za chwilę przeczytam więc uprzedzam.
Nie zamierzam bronić ludzi którzy zastępują wiedzę wyszkolenie i ogarnięcie się sprzętem.
Nie to jest moim celem. Mam na swoim pistolecie, na karabinku kolimator i powiększalnik. Bez nich strzelam gorzej. Jakbym strzelał tak samo dobrze to by tylko znaczyło że nie umiem ich wykorzystać. Gorzej ale nadal prawidłowo.
Po co w takim razie ich używam? Bo jeżeli dojdzie do sytuacji w której muszę ich użyć to chce mieć przewagę.
Innych rzeczy używam dla wygody. Np kamery cofania. Umiem jeździć bez niej.
Zresztą co jest stare i sprawdzone a co jest nowe i fanaberią to się zmienia. Kiedyś jak wchodziły skrzynie z synchronizatorem to też byli wąsacze którzy twierdzili że teraz to nikt nie będzie umiał jeździć. Potem ich synowie mówili to samo o automatycznych skrzyniach biegów...
Na pierwszy rzut oka - tak. Napiszę czemu jednak nie.
Na początek dosyć długie wyjaśnienie:
Po pierwsze nie krytykuje tutaj konkretnych osób mimo że raz czy dwa odniose się do tego co zostało napisane tutaj na tym konkretnym forum. Chodzi mi raczej o krytykę pewnych idei które pojawiają się wszędzie. Na każdym forum polskim czy zagranicznym.
Tak zdaje sobie sprawę że może się wydarzyć sytuacja w której łagodniejsze przygotowania na bardziej lokalne kryzysy są bardzo niedaekwatne, żałosne wręcz.
Tak zdaje sobie sprawę że takie wydarzenia mają miejsce, niektóre miały nawet za mojego życia i to w Europie. Oblężenie Sarajewa i Wołyń jako dwa przykłady. Znajdzie się więcej.
Tak. Zdaje sobie sprawę że mój sposób rozwiązania problemu może być dla kogoś niedaekwatny, albo wręcz głupi. Bo warunki każdego z nas są różne.
Nie. Nikogo nie zniechęcam do przygotowań na gruby kryzys, koniec świata.
Chce tym tematem zwrócić uwagę na pewne aspekty które znajdują się jakby w "polu martwym" widzenia przygotowanych.
Humorystyczny wydźwięk niektórych przykładów nie ma nas celu ośmieszenia ich tylko uniknięcia zbędnych dyskusji na tematy światopoglądowe polityczne.
Koniec wyjaśnień.
Scenariusz typu apokalipsa zombie, pandemia która wybiła 90% populacji, atomowy Armageddon itp z jednej strony zakładają brak jakiegokolwiek wsparcia ale z drugiej strony brak jakichkolwiek dzisiejszych ograniczeń:
- nie ma prawa do przestrzegania,
- nie potrzeba pieniędzy
- nie musimy stawić się na 7ma do pracy ani odebrać dzieci ze szkoły o 13
Itp. itd.
Kilka przykładów "kątów martwych"
1. Straciłem pracę
Zapas jedzenia, opału itp jest spoko bo zaoszczędzę chociaż na tym. Ale dotknęło to mnie, może kilkanaście innych osób. Reszta żyje normalnie. Nikt nie przyjmie ryżu czy baterii jako zapłaty za czynsz. Ścianie drzew w parku na opał jest karalne. Itp itd.
Tutaj potrzebujemy kasy, znajomości i dostępu do informacji żeby jak najszybciej albo znaleźć pracę, albo założyć własną działalność.
Przydaje się ubezpieczenie od utraty pracy i wielu innych rzeczy.
Żeby nie było: rower czy motor 125 kupiony z myślą o ewakuacji przez zakorkowane ulice Wąchocka jest tutaj przydatnym zasobem bo pozwala taniej dojeżdżać do pracy/szukać pracy.
2. Wiatrołomy, wichury, podtopienia, inne lokalne katastrofy naturalne.
Tutaj może przydać się więcej sprzętu i zapasów bo trzeba będzie chwilę przetrwać zanim przyjedzie pomoc. Ale cywilizacja wróci i z nią wszędzie jej aspekty. Zarówno pozytywne - pomoc humanitarna, kasa z ubezpieczeń czy zbiórek.
Jak i odpowiedzialność za to co zrobiliśmy. Niekoniecznie prawna.
W tej sytuacji jeżeli sąsiad puka do drzwi i pyta o konserwe to się nią dzielimy. Nie barter. Nie handel. Zwykła sąsiedzka solidarność.
Im bardziej mieszkasz na odludziu tym bardziej przydadzą się przygotowywania na apokalipsę.
2b. Podobne ale trochę inne. Przerwy w dostawach mediów. Mówię tutaj o trwającej minimum dobę sytuacji gdzie nie ma któregoś z mediów lub pojawia się chaotycznie i na chwilę.
Tutaj wieś i stara zabudowa jednorodzinna robi sobie grilla i ma się dobrze. Blokersi i mieszkańcy bloków udających zabudowę jednorodzinną mają tutaj pewien problem. Zwłaszcza zimą.
Ale nadal nie jest to etap kiedy wyrywam kostkę brukową żeby ułożyć z niej piec przed blokiem w którym będę nagrzewał inną kostkę i wnosił do mieszkania żeby się ogrzać. Raczej odpalę turystyczną kuchenkę gazową.
I tutaj znowu jeżeli sąsiadka prosi o naładowanie telefonu bo zobaczyła z piętra wyżej że mam solar to nie pierdziele o barterze za konserwę tylko pomagam. Proszę ewentualnie żeby nie rozpowiadała za dużo.
3. Ogólnopolskie zamieszki spowodowane opóźnieniami w kanonizacji zespołu Bayer Full jako patronów Polski.
Tutaj już zbliżamy się do chwilowej "apokalipsy ". Ale czy na pewno? Nadal płacimy czynsz. Szkoła, praca to trochę szara strefa bo każdego dnia będziemy musieli podjąć decyzję co jest większym ryzykiem - problemy w pracy czy problemy na mieście. Nie jestem na bieżąco jak teraz jest ze szkołami. Za moich czasów wystarczał telefon lub kartka od rodziców i nikt o nic nie pytał.
Znowu jest to problem którego waga rośnie wraz z wielkością miasta w którym mieszkamy. Chociaż może dotyczyć też mieszkańców mniejszych miejscowości na różne sposoby.
Czy to jest pretekst żeby polować na gołębie bo z Biedronki tłum zrabował wszystkie piersi z kurczaka po 10.99 za opakowanie? Chyba jeszcze nie.
Ale pojawia się inne zagadnienia do przemyślenia. Jeżeli mieszkam poza miastem, pracuje w centrum. Po pracy muszę przebić się w nocy (bo jesień/zima) przez miasto to czy nie lepiej... Przenocować w pracy? Znowu bilans zysków i strat. Jak sobie poradzą będę mnie w domu? Jak groźny jest przejazd, może na około będzie bezpiecznie? Jak duże są nadzieje że rano będzie lepiej?
Chciałem unikać tematów broń/obrona ale przy tym chyba warto je poruszyć. Zadam tylko jedno pytanie: jak prokurator waszym zdaniem zareaguje na tłumaczenia typu:
- tak zabrałem ze sobą tamtego dnia karabin do pracy bo balem się zamieszek.
- tak zorganizowałem uzbrojoną straż żeby powstrzymać każdego bandziora który wejdzie na nasze osiedle.
- tak zostawiłem żonie pistolet mimo, że nie ma kwitów.
Nawet jeżeli działamy w granicach prawa i tak czeka nas ładna wycieczka po sądach.
4. Pogorszone długotrwale warunki życia.
Czyli to co się działo pod koniec PRL, ktoś powie że to żaden kryzys.
No śmierć z głodu nikomu nie zagrażała, przestępczość nie szalała ale normalne to nie było.
W krajach Ameryki łacińskiej wygląda to trochę inaczej ze względu właśnie na przestępczość.
Niektóre elementy przygotowań na apokalipsę mają sens jak przestawienie ogródka z kwiatów na ziemniaki i pomidory. Ale wciąż nie jest to ten dzień kiedy zakładam skórzaną kurtkę z jednym rękawem. Raczej kombinuje co mogę zrobić żeby na czarnym rynku kupić papier toaletowy.
Trochę się rozpisałem żeby napisać to co można ująć w jednym zdaniu:
Nie zawsze będzie to wyglądać jak scenariusz mad maxa. Zastanów się jak jesteś gotowy na mniej spektakularne problemy
Drugie zjawisko do którego się odniose to "Amiszyzm" czyli ..
... Jak jesteś preppersem to broń Cię panie Boże żebyś miał cokolwiek nowszego niż Ursus C360 bo to wszystko powstanie działać od razu jak coś łupnie, w ogóle to najlepiej konia weź bo siano rośnie za płotem a ropa nie"
Przyjmijmy hipotetyczny scenariusz że ten tłum czekający na kanonizację Bayer Full się nie doczekał i stwierdził"nie to nie, nie będzie niczego" w ciągu 24h w całej Eurazji wybuchły elektrownie, trafostacje i szwalnie szyjące majteczki w kropeczki. Rządzący powyżej szczebla powiatu uciekli na wyspę Epsteina i zostawili nas samym sobie.
Znowu swego rodzaju disclaimer na początek:
Tak, warto mieć, umieć i znać starszy sprzęt, starsze sposoby i umieć radzić sobie bez technologii.
Tak ten sprzęt może zadziałać wtedy kiedy zepsuje się nowszy.
Tak starszy często jest sprawdzony, nowszy mimo że wykonany solidnie i na lata nie ma za sobą x lat praktyki w użyciu
Ale...
Zacznę od komentarzy pod pewnym artykułem który wyskoczył mi na FB mianowicie o jakiejś ciężarówce z PRL którą to rzekomo można było naprawić młotkiem i dwoma kluczami na poboczu.
(Nie cierpię tego stwierdzenia, miałem prostego Forda z durateciem 1.4. dużo zrobiłem przy nim sam prostymi narzędziami ale w pewnego dnia padł czujnik kąta zapłonu i kupa. Nie pojedzie)
W komentarzach wszyscy podniecali się "ooo tak, kiedyś to było, nie to co teraz komputery i wgl"
Ale wypowiedział się też facet który ma firmę transportową i powiedział że za cholerę nie zmieniłby floty na te Stary bo nie bez powodu kiedyś był zawód kierowca-mechanik. Może i były łatwe w naprawie ale on woli swoją flotę chyba DAFów czy Scanii która może nie da się naprawić młotkiem na poboczu ale się nie psuje. Po paru jest bardziej niezawodna.
Rozumiecie przesłanie?
Dlaczego w Afryce jeżdżą Toyoty hillux a nie polonezy trucki?
Ponadto:
- z wyjątkiem EMP - dlaczego mój sprzęt miałby przestać nagle działać?, mój samochód w garażu nie wie że właśnie złotówka straciła praktycznie wartość lub że powiat obok wylała Odra i czas jechać daleko stąd.
- mówiąc o Afryce - zobaczcie, jeżdżą pickupami, strzelają z kałachów, skoro dociera paliwo i amunicja to czemu miały by nie dotrzeć baterie? W starożytności bursztyn docierał znad Bałtyku do Rzymu bo ładnie wyglądał (czy coś, nie wiem może coś mu przypisywali ale generalnie dało się bez niego żyć)...
- nowe jest delikatne i się psuje. Ok Twój Ursus kiedyś był nowy i też tak mówili. Może nie tyle nowe, co kupujesz tanie badziewie i porównujesz że sprzętem na który ludzie odkładali latami.
- a nawet jak jest, to póki co, póki mogę, póki się nie zepsuje - korzystam. Bo mogę iść nad rzekę że prać, a póki co włączam automat i mam czas który mogę poświęcić na inne prace a będzie ich mnóstwo.
- elektryczność. To nie jest pytanie czy możemy sobie poradzić bez prądu tylko ci zrobić żeby go mieć. To jest zbyt potężne narzędzie żeby je olać. I nie tylko chodzi o komfort. Lodówka. Jedzenie można wekować, insuliny nie. Maszyny i narzędzia - możesz wiele rzeczy zrobić ręczną piłką pilnikami jakimś Świdrem, ale w pewnym momencie będziesz potrzebować włączyć tokarkę żeby dorobić pęknięty wałek do przyczepki bo inaczej czeka cię kilkadziesiąt lub set kursów taczką
- pozwolę sobie na małą dygresję w stronę tematów broni obrona i podanie świetnego przykładu komentarza z domowego survivalu sprzed kilku lat. Pewien komentujący stwierdził jednoznacznie: to tylko i wyłącznie jednostrzałowy karabin z zamkiem czterotaktowym bo tam się nie ma co zepsuć. W odpowiedzi inny użytkownik napisał mu że trochę pozbawia się pewnych możliwości bo karabin samopowtarzalny póki przeładowuje to jest lepszy od tej jedno strzałówki. Jak przestanie przeładowywać to jest z niego przecież jeszcze repetier można przygotowywać ręcznie ma przewagę magazynka. Jak uszkodzimy albo zgubimy wszystkie magazynki to nadal można ładować naboje ręcznie do komory co prawda mniej wygodnie niż w roni która została tak zaprojektowana ale I z jednej i z drugiej i tak nie osiągniemy super szybkiego ognia.
- ja dodałbym jeszcze jedno: wybierając taką broń postawiliśmy się właśnie na gorszej pozycji w rywalizacji z ludźmi którzy mają te półautomaty mają te celowniki kolimatorowe optykę lasery itp. być może szlag im trafi ten sprzęt za rok za miesiąc za dwa. Do tego czasu mają nad nami znaczną przewagę na nasze własne życzenie.
- mój ostatni argument: człowiek który proponuje ci samochód przed 30 lat człowiek który proponuje ci karabin sprzed 100 lat nawet kuszę człowiek który mówi ci że baterie się skończą i nic nie będzie działać. Ten sam człowiek ma kurtkę i buty na Gore-Texie, używa plastikowych butelek bidonów itp.
Wiem co za chwilę przeczytam więc uprzedzam.
Nie zamierzam bronić ludzi którzy zastępują wiedzę wyszkolenie i ogarnięcie się sprzętem.
Nie to jest moim celem. Mam na swoim pistolecie, na karabinku kolimator i powiększalnik. Bez nich strzelam gorzej. Jakbym strzelał tak samo dobrze to by tylko znaczyło że nie umiem ich wykorzystać. Gorzej ale nadal prawidłowo.
Po co w takim razie ich używam? Bo jeżeli dojdzie do sytuacji w której muszę ich użyć to chce mieć przewagę.
Innych rzeczy używam dla wygody. Np kamery cofania. Umiem jeździć bez niej.
Zresztą co jest stare i sprawdzone a co jest nowe i fanaberią to się zmienia. Kiedyś jak wchodziły skrzynie z synchronizatorem to też byli wąsacze którzy twierdzili że teraz to nikt nie będzie umiał jeździć. Potem ich synowie mówili to samo o automatycznych skrzyniach biegów...