Broń palna? Priorytet czy barbarzyński relikt?
: czw 25 sie 2022, 15:37
Ciut uzupełniona wersja mojego starszego tekstu z "Preppersi - Gotowi na wszystko".
Broń palna z punktu widzenia polskiego preppersa.
Główny filar przygotowań, hobby o drugorzędnej wadze w przygotowaniach na trudne czasy czy barbarzyński relikt?
Temat jest wielokrotnie omawiany jako offtop w innych dyskusjach.
Najwyraźniejsze są dwa skrajne obozy, z jednej zainspirowani amerykańskimi surwiwalistami militaryści.
Marzący o byciu ciężko wyekwipowanym operatorem wśród obszarpanych partyzantów postapokaliptycznego świata.
Dla których jak najdroższy sprzęt z militarnych żurnali jest priorytetem.
Często bez refleksji czy ekwipunek dowożonego na miejsce akcji śmigłowcem komandosa jest najodpowiedniejszy dla pozbawionego wsparcia potężnej, rządowej machiny, najlepiej nie wyróżniającego z tłumu prepersa.
No bo gorsze czasy na pewno oznaczają staczanie co drugi dzień walk z przeważającymi siłami banderowskich motocyklistów zombie, epickich potyczek niczym w serii książek "Cień Zagłady" Davida Robbinsa czy "Czasie odkupienia" Vladimira Wolfa.
Zabawnie jest widzieć zaskoczenie takiego gdy uświadomi sobie że wszystkim czego mógłby z sensem użyć w drodze do miejsca ewakuacji czy do obrony swojego mieszkania jest pistolet 9 mm.
Bo ani zaopatrzona w stałą kolbę i długą lufę strzelba pompka ani pełnowymiarowy AR 15 tu nie błyszczą.
Można też wspomnieć o twierdzących że jak w gorszych czasach będą mieć broń to będą mieć wszystko.
Dobrze by ich ignorować jako internetowych trolli podgrupy "edgelord" choć lektura książki Selco Begovic,a jak i innych wspomnień czasów wojen i pożogi może budzić pewne obawy...
Z drugiej strony skali są ludzie o niezachwianej wierze w ludzką dobroć i rozwój moralny cywilizacji.
Że nawet jeśli dojdzie do jakiś chwilowych zaburzeń wymagających tego zapasu ryżu, konserw i fasoli to na pewno nie staną się ofiarami brutalnego ataku.
Przecież mają na tyle dużo że mogą się podzielić a ludzie z natury są dobrzy i wdzięczni?
Nawet jeśli czasami błądzą to nie ma sytuacji której nie rozwiązałaby logiczna, spokojna argumentacja?
Broń palna jest dla nich szkodliwym reliktem czy wręcz straszliwym fetyszem który w rękach przeciętnego człowieka zrobi więcej złego jak dobrego.
No chyba że... ten przeciętny człowiek ma legitymacje służbową co zmienia postać rzeczy o 180%, nawet jak jest "świeżakiem" ledwo po szkoleniu przygotowawczym.
Gdzie trening strzelecki wcale nie był priorytetem a tematem ledwie liźniętym.
Poruszenie w dyskusji z taką osobą tematu użycia broni przez cywili w samoobronie.
Realnych, nie zmanipulowanych statystyk powoduje wycofanie się z rozmowy rakiem lub powtarzanie jak mantry dawno skompromitowanego argumentu o "większym prawdopodobieństwie śmierci w brutalnym napadzie posiadając broń".
Opartym na statystyce z USA zaburzonej przez mordujących się nawzajem bandytów z slumsów.
Podnosi się też często argument konfiskat.
Przytaczając przykład sanacyjnego reżimu który bardziej bojąc się własnych obywateli jak wroga ogłosił taką na kilka dni przed 01 09 1939.
Bo oczywiście bojówkarze komunistyczni i niemieckiej piątej kolumny zgromadzili uzbrojenie legalnie i pierwsi pobiegli je zdać na polecenie wrogiej władzy...
Czy bardziej współczesny, zamachu na prywatną własność obywateli i podobno jeszcze obowiązująca zasadę "Lex retro non agit" jakiego dokonały reżimy w UK i Australii.
Które mimo szumnych zapowiedzi ograniczenia przestępczości z użyciem broni palnej w tym drugim kraju odniosły efekt zerowy a w tym pierwszym odwrotny od zamierzonego.
Daje to tylko przykład dlaczego należy interesować się bieżącą polityką i głośno reagować na próby ograniczania wolności obywatelskich pod bzdurnymi pretekstami.
W Polsce wyłączone z pod reglamentacji są repliki broni czarnoprochowej rozdzielnego ładowania zaprojektowanej przed 1885 rokiem.
W tym kilka modeli sensownych rewolwerów z szybkowymiennymi bębnami.
Będących może nie idealnym, ale nie najgorszym narzędziem samoobrony dla nie chcącego się wyróżniać z tłumu "szarego wilka".
Na pewno lepszą opcją jak dziecinne pomysły nabycia broni palnej z nielegalnego źródła.
Która może mieć już swoją historie i w razie konieczności jej użycia czy jeśli zostanie u nas znaleziona będziemy odpowiadać nie tylko za nielegalne posiadanie ale też przestępstwa poprzednich właścicieli.
Może nawet te z paragrafów kodeksu karnego kończących się "25 lat lub dożywotnie pozbawienie wolności".
Z drugiej strony ceny broni rozdzielnego ładowania są już takie że można spokojnie myśleć by trochę dołożyć i wyrabiać pozwolenie np kolekcjonerskie na broń współczesną.
Konieczność skutecznej samoobrony nie jest kompletną abstrakcją.
Zwłaszcza jeśli sytuacja gospodarcza naszego rejonu jak i świata będzie się pogarszać.
Bieda rodzi desperacje a ta przemoc.
Ale i tu o wiele większe jest prawdopodobieństwo że będziemy musieli odeprzeć uliczny napad czy kazać spadać z naszego podwórka komuś kto "pomylił" się o drugiej w nocy i zaczął buszować jak po własnym.
Niż naszego udziału w walkach plemiennych czy rajdzie komandosów na jakiegoś watażkę.
Jeśli już kupujemy broń typowo pod "gorsze czasy" to narzędzie dostosowane do naszych realnych możliwości i potrzeb, z stosunkiem koszt efekt na jaki możemy sobie pozwolić bez uszczerbku na ważniejszych frontach przygotować.
Oraz ćwiczmy z nią.
Użycie w realnych scenariuszach, nie pomijając "mniej godnego" treningu bezstrzałowego czy na zamiennikach jak wiatrówka.
Przy mocnym postanowieniu unikania trwałego krzywdzenia innych krótka strzelba naładowana nabojami do tłumienia zamieszek stety lub niestety też wydaje się najlepszym wyborem ze względu na swój efekt psychologiczny i skuteczność.
Taser nie ma tej uniwersalności a wersje komercyjne są niestety wyraźnie osłabione względem dostępnych dla służb.
Z kolei klasyczne paralizatory wymagają bezpośredniego kontaktu, zwarcia z napastnikiem.
Więc przy tych "pacyfistycznych" środkach znów rozbijamy się o temat broni palnej bo testy miotaczy gumowych kul w wolnym obrocie potwierdziły że nadaje się to jedynie do "rozzłoszczenia jamnika" jak głosi popularny mem.
Podsumowując.
Temat jest ważny ale zdecydowanie nie ważniejszy niż nauczenie się zarządzać finansami domowymi, rozszerzenia kwalifikacji zawodowych, zabezpieczenie przeciwpożarowe dobytku czy zadbanie o własne zdrowie.
Gdy zajdzie potrzeba wyższy priorytet powinna mieć naprawa zaczynającego się sączyć dachu, czy wymiana pieca na oszczędniejszy.
I piszę to z perspektywy gościa który hobbystycznie kolekcjonuje broń
Artykuł na temat defensywnego użycia broni obalający mit na temat tego jak uzbrojenie się ma zwiększać szanse na śmierć w brutalnym napadzie.
https://www.hoplofobia.info/gary-kleck- ... SS623omGwY
[img ][/img]
Broń palna z punktu widzenia polskiego preppersa.
Główny filar przygotowań, hobby o drugorzędnej wadze w przygotowaniach na trudne czasy czy barbarzyński relikt?
Temat jest wielokrotnie omawiany jako offtop w innych dyskusjach.
Najwyraźniejsze są dwa skrajne obozy, z jednej zainspirowani amerykańskimi surwiwalistami militaryści.
Marzący o byciu ciężko wyekwipowanym operatorem wśród obszarpanych partyzantów postapokaliptycznego świata.
Dla których jak najdroższy sprzęt z militarnych żurnali jest priorytetem.
Często bez refleksji czy ekwipunek dowożonego na miejsce akcji śmigłowcem komandosa jest najodpowiedniejszy dla pozbawionego wsparcia potężnej, rządowej machiny, najlepiej nie wyróżniającego z tłumu prepersa.
No bo gorsze czasy na pewno oznaczają staczanie co drugi dzień walk z przeważającymi siłami banderowskich motocyklistów zombie, epickich potyczek niczym w serii książek "Cień Zagłady" Davida Robbinsa czy "Czasie odkupienia" Vladimira Wolfa.
Zabawnie jest widzieć zaskoczenie takiego gdy uświadomi sobie że wszystkim czego mógłby z sensem użyć w drodze do miejsca ewakuacji czy do obrony swojego mieszkania jest pistolet 9 mm.
Bo ani zaopatrzona w stałą kolbę i długą lufę strzelba pompka ani pełnowymiarowy AR 15 tu nie błyszczą.
Można też wspomnieć o twierdzących że jak w gorszych czasach będą mieć broń to będą mieć wszystko.
Dobrze by ich ignorować jako internetowych trolli podgrupy "edgelord" choć lektura książki Selco Begovic,a jak i innych wspomnień czasów wojen i pożogi może budzić pewne obawy...
Z drugiej strony skali są ludzie o niezachwianej wierze w ludzką dobroć i rozwój moralny cywilizacji.
Że nawet jeśli dojdzie do jakiś chwilowych zaburzeń wymagających tego zapasu ryżu, konserw i fasoli to na pewno nie staną się ofiarami brutalnego ataku.
Przecież mają na tyle dużo że mogą się podzielić a ludzie z natury są dobrzy i wdzięczni?
Nawet jeśli czasami błądzą to nie ma sytuacji której nie rozwiązałaby logiczna, spokojna argumentacja?
Broń palna jest dla nich szkodliwym reliktem czy wręcz straszliwym fetyszem który w rękach przeciętnego człowieka zrobi więcej złego jak dobrego.
No chyba że... ten przeciętny człowiek ma legitymacje służbową co zmienia postać rzeczy o 180%, nawet jak jest "świeżakiem" ledwo po szkoleniu przygotowawczym.
Gdzie trening strzelecki wcale nie był priorytetem a tematem ledwie liźniętym.
Poruszenie w dyskusji z taką osobą tematu użycia broni przez cywili w samoobronie.
Realnych, nie zmanipulowanych statystyk powoduje wycofanie się z rozmowy rakiem lub powtarzanie jak mantry dawno skompromitowanego argumentu o "większym prawdopodobieństwie śmierci w brutalnym napadzie posiadając broń".
Opartym na statystyce z USA zaburzonej przez mordujących się nawzajem bandytów z slumsów.
Podnosi się też często argument konfiskat.
Przytaczając przykład sanacyjnego reżimu który bardziej bojąc się własnych obywateli jak wroga ogłosił taką na kilka dni przed 01 09 1939.
Bo oczywiście bojówkarze komunistyczni i niemieckiej piątej kolumny zgromadzili uzbrojenie legalnie i pierwsi pobiegli je zdać na polecenie wrogiej władzy...
Czy bardziej współczesny, zamachu na prywatną własność obywateli i podobno jeszcze obowiązująca zasadę "Lex retro non agit" jakiego dokonały reżimy w UK i Australii.
Które mimo szumnych zapowiedzi ograniczenia przestępczości z użyciem broni palnej w tym drugim kraju odniosły efekt zerowy a w tym pierwszym odwrotny od zamierzonego.
Daje to tylko przykład dlaczego należy interesować się bieżącą polityką i głośno reagować na próby ograniczania wolności obywatelskich pod bzdurnymi pretekstami.
W Polsce wyłączone z pod reglamentacji są repliki broni czarnoprochowej rozdzielnego ładowania zaprojektowanej przed 1885 rokiem.
W tym kilka modeli sensownych rewolwerów z szybkowymiennymi bębnami.
Będących może nie idealnym, ale nie najgorszym narzędziem samoobrony dla nie chcącego się wyróżniać z tłumu "szarego wilka".
Na pewno lepszą opcją jak dziecinne pomysły nabycia broni palnej z nielegalnego źródła.
Która może mieć już swoją historie i w razie konieczności jej użycia czy jeśli zostanie u nas znaleziona będziemy odpowiadać nie tylko za nielegalne posiadanie ale też przestępstwa poprzednich właścicieli.
Może nawet te z paragrafów kodeksu karnego kończących się "25 lat lub dożywotnie pozbawienie wolności".
Z drugiej strony ceny broni rozdzielnego ładowania są już takie że można spokojnie myśleć by trochę dołożyć i wyrabiać pozwolenie np kolekcjonerskie na broń współczesną.
Konieczność skutecznej samoobrony nie jest kompletną abstrakcją.
Zwłaszcza jeśli sytuacja gospodarcza naszego rejonu jak i świata będzie się pogarszać.
Bieda rodzi desperacje a ta przemoc.
Ale i tu o wiele większe jest prawdopodobieństwo że będziemy musieli odeprzeć uliczny napad czy kazać spadać z naszego podwórka komuś kto "pomylił" się o drugiej w nocy i zaczął buszować jak po własnym.
Niż naszego udziału w walkach plemiennych czy rajdzie komandosów na jakiegoś watażkę.
Jeśli już kupujemy broń typowo pod "gorsze czasy" to narzędzie dostosowane do naszych realnych możliwości i potrzeb, z stosunkiem koszt efekt na jaki możemy sobie pozwolić bez uszczerbku na ważniejszych frontach przygotować.
Oraz ćwiczmy z nią.
Użycie w realnych scenariuszach, nie pomijając "mniej godnego" treningu bezstrzałowego czy na zamiennikach jak wiatrówka.
Przy mocnym postanowieniu unikania trwałego krzywdzenia innych krótka strzelba naładowana nabojami do tłumienia zamieszek stety lub niestety też wydaje się najlepszym wyborem ze względu na swój efekt psychologiczny i skuteczność.
Taser nie ma tej uniwersalności a wersje komercyjne są niestety wyraźnie osłabione względem dostępnych dla służb.
Z kolei klasyczne paralizatory wymagają bezpośredniego kontaktu, zwarcia z napastnikiem.
Więc przy tych "pacyfistycznych" środkach znów rozbijamy się o temat broni palnej bo testy miotaczy gumowych kul w wolnym obrocie potwierdziły że nadaje się to jedynie do "rozzłoszczenia jamnika" jak głosi popularny mem.
Podsumowując.
Temat jest ważny ale zdecydowanie nie ważniejszy niż nauczenie się zarządzać finansami domowymi, rozszerzenia kwalifikacji zawodowych, zabezpieczenie przeciwpożarowe dobytku czy zadbanie o własne zdrowie.
Gdy zajdzie potrzeba wyższy priorytet powinna mieć naprawa zaczynającego się sączyć dachu, czy wymiana pieca na oszczędniejszy.
I piszę to z perspektywy gościa który hobbystycznie kolekcjonuje broń
Artykuł na temat defensywnego użycia broni obalający mit na temat tego jak uzbrojenie się ma zwiększać szanse na śmierć w brutalnym napadzie.
https://www.hoplofobia.info/gary-kleck- ... SS623omGwY
[img ][/img]