Zboże
: sob 03 paź 2020, 23:19
Nazwa zwyczajowa. Na małe zielone rosnące mówi się zboże, na martwe cięte mówi się zboże, na ziarniaki na pryzmie mówi się zboże. Pamiętam takiego suchara. Kolejka do punktu skupu zboża. Traktory z przyczepami, przyczepy z zakładkami, zakładki z nakładkami .... Podchodzi mały ży.ek do gościa w traktorze z jednym ziarnem zboża w palcach i pyta, proszę Pana, ile kosztuje jedno ziarnko zboża ? Gość mówi - nic, weź sobie synku. To synek mówi, ja poproszę całą przyczepę takich darmowych ziarenek ! Zboże. Zależy od sytuacji, ale każdy wie o co chodzi. Mnie żeby nie było chodzi o ziarniaki, ziarno po prostu.
Są zboża konsumpcyjne i paszowe, te podstawowe. Do pierwszych zalicza się nie wiem czemu pszenicę i żyto, a płatki owsiane, a kasza jęczmienna ? Do drugich jęczmień i owies, jakby nie dało się skarmić zwierzętami pszenicy i żyta. Jak gdzieś wcześniej wspomniałem, nie jest ważne jak jest, ale jak się umówimy że jest. W temacie zbóż tak właśnie się umówili. Nie walczę.
Do rzeczy. Dziś szykowałem zboże do siewu. Tak ładnego żyta chyba w życiu nie miałem. Piękne ziarno, grube, długie, mało szkliwa dużo bielma. Przy młynku widzę ile idzie w pierwszą rynnę, ile pośladu, ile plew, Będzie bardzo wydajne przy przemiale na mąkę. Szczególnie przy śrutowniku walcowym jaki zakupił Bow, Szacuję z takiego zboża wydatek porządnej mąki tym sprzętem w porywach do 70 %, Warunki zboża miały w tym sezonie prawie sprzyjające, Prawie, bo kwiecień i trzy czwarte maja były suche i zimne. I obrodziło.
Co roku mam zapas zboża. O jakim zapasie mówię ? Norma jest taka, przede wszystkim materiał siewny na przyszłoroczny zasiew, zapewniona ilość na spożycie dla zwierząt i siebie do następnego spodziewanego zbioru plus jakieś 10 % w marginesie. Mówię o zapasie, nie o normie. Staram się mieć normę x 2, żeby w razie nieurodzaju z wielu przyczyn, z gradobiciem i pożarem tuż przed zbiorem albo w trakcie włącznie. Pożar jeszcze mnie nie trafił, gradobicie tuż przed żniwami dwa razy. Może dlatego ostrożny jestem. Co do pożaru, bywają co rok. Wśród rodziny, znajomych, sąsiadów bliższych i dalszych. Nie pamiętam, żeby ktoś na pożarze zmagazynowanych płodów typu zboże, słoma, siano źle wyszedł. Ludzie przywiozą 4 x więcej niż się spaliło plus gotówka zbierana w kapelusz, to tak na marginesie. Mimo to za nim nie tęsknię.
Więc mam normę x 2 i jeszcze trochę zbywa. O tym "trochę" teraz mówię.
Znów zaczyna się jazda bez trzymanki. Koronawirus szaleje albo jego mocodawcy. Nie wiadomo co przyniesie następny dzień. Na dobrą sprawę poza animatorami nikt nic nie wie. My chociaż wiemy, że można liczyć tylko na siebie. Brutalne ale prawdziwe.
Trochę zupełnie zbędnej nadwyżki mogę sprzedać. O dziwo, zainteresowanie żytem co rok jest większe (śledząc temat od dziesięcioleci). Żyto robi się zbożem oczekiwanym przez rynek. Plon niski (populacyjnego, hybryda dociąga do 7 ton z ha), cena mizerna, na żytnim stanowisku kukurydza lepiej finansowo wychodzi. Może stąd zainteresowanie. Mogę sprzedać, ale śpieszyć się nie muszę i nie chcę.
Nie wiadomo co się wydarzy jutro, co dopiero za miesiąc, dwa, albo pół roku. Proponuję taki układ dla zainteresowanych. Proszę zastanowić się, ile dla Was i Waszej rodziny potrzeba mąki na chleb. x 2 i wychodzi ile potrzeba ziarna. Proszę dać mi znać kto i ile ?
Będzie u mnie czekało. Padnie wszystko, przyjeżdżacie, towar odbieracie, robicie chleb, żyjecie. Nic złego się nie wydarzy - koniec czerwca, początek lipca sprzedaję zboże na młyn. Żadnych kosztów nie ponosicie.
Co Wy na to ?
Acha, jeszcze jest pszenżyto. Taki Polski wynalazek, mutant. Chociaż z drugiej strony, skoro wszystkie zboża są pochodne traw, jaki z niego mutant ? Mutant musiałby być międzygatunkowy. Piękne ziarno, jeszcze ładniejsze niż żyto. Jak mnie się podoba, to musi być ładne. Z niego mąka nawet robiona prymitywnymi metodami powinna dać wydatek 80 %. Słyszałem, że ciasto zrobione z pszenżyta nie rośnie. Słyszałem, sam tematu nie testowałem. Za to ziarno całe gotowane lub placki z jego mąki na pewno będą zjadalne. To propozycja jw.
Jaki w tym układzie jest tzw myk ? Jest jeden. Ja już byznesu nie zrobię. Jak komuś pomogę, to lepiej się poczuję.
Są zboża konsumpcyjne i paszowe, te podstawowe. Do pierwszych zalicza się nie wiem czemu pszenicę i żyto, a płatki owsiane, a kasza jęczmienna ? Do drugich jęczmień i owies, jakby nie dało się skarmić zwierzętami pszenicy i żyta. Jak gdzieś wcześniej wspomniałem, nie jest ważne jak jest, ale jak się umówimy że jest. W temacie zbóż tak właśnie się umówili. Nie walczę.
Do rzeczy. Dziś szykowałem zboże do siewu. Tak ładnego żyta chyba w życiu nie miałem. Piękne ziarno, grube, długie, mało szkliwa dużo bielma. Przy młynku widzę ile idzie w pierwszą rynnę, ile pośladu, ile plew, Będzie bardzo wydajne przy przemiale na mąkę. Szczególnie przy śrutowniku walcowym jaki zakupił Bow, Szacuję z takiego zboża wydatek porządnej mąki tym sprzętem w porywach do 70 %, Warunki zboża miały w tym sezonie prawie sprzyjające, Prawie, bo kwiecień i trzy czwarte maja były suche i zimne. I obrodziło.
Co roku mam zapas zboża. O jakim zapasie mówię ? Norma jest taka, przede wszystkim materiał siewny na przyszłoroczny zasiew, zapewniona ilość na spożycie dla zwierząt i siebie do następnego spodziewanego zbioru plus jakieś 10 % w marginesie. Mówię o zapasie, nie o normie. Staram się mieć normę x 2, żeby w razie nieurodzaju z wielu przyczyn, z gradobiciem i pożarem tuż przed zbiorem albo w trakcie włącznie. Pożar jeszcze mnie nie trafił, gradobicie tuż przed żniwami dwa razy. Może dlatego ostrożny jestem. Co do pożaru, bywają co rok. Wśród rodziny, znajomych, sąsiadów bliższych i dalszych. Nie pamiętam, żeby ktoś na pożarze zmagazynowanych płodów typu zboże, słoma, siano źle wyszedł. Ludzie przywiozą 4 x więcej niż się spaliło plus gotówka zbierana w kapelusz, to tak na marginesie. Mimo to za nim nie tęsknię.
Więc mam normę x 2 i jeszcze trochę zbywa. O tym "trochę" teraz mówię.
Znów zaczyna się jazda bez trzymanki. Koronawirus szaleje albo jego mocodawcy. Nie wiadomo co przyniesie następny dzień. Na dobrą sprawę poza animatorami nikt nic nie wie. My chociaż wiemy, że można liczyć tylko na siebie. Brutalne ale prawdziwe.
Trochę zupełnie zbędnej nadwyżki mogę sprzedać. O dziwo, zainteresowanie żytem co rok jest większe (śledząc temat od dziesięcioleci). Żyto robi się zbożem oczekiwanym przez rynek. Plon niski (populacyjnego, hybryda dociąga do 7 ton z ha), cena mizerna, na żytnim stanowisku kukurydza lepiej finansowo wychodzi. Może stąd zainteresowanie. Mogę sprzedać, ale śpieszyć się nie muszę i nie chcę.
Nie wiadomo co się wydarzy jutro, co dopiero za miesiąc, dwa, albo pół roku. Proponuję taki układ dla zainteresowanych. Proszę zastanowić się, ile dla Was i Waszej rodziny potrzeba mąki na chleb. x 2 i wychodzi ile potrzeba ziarna. Proszę dać mi znać kto i ile ?
Będzie u mnie czekało. Padnie wszystko, przyjeżdżacie, towar odbieracie, robicie chleb, żyjecie. Nic złego się nie wydarzy - koniec czerwca, początek lipca sprzedaję zboże na młyn. Żadnych kosztów nie ponosicie.
Co Wy na to ?
Acha, jeszcze jest pszenżyto. Taki Polski wynalazek, mutant. Chociaż z drugiej strony, skoro wszystkie zboża są pochodne traw, jaki z niego mutant ? Mutant musiałby być międzygatunkowy. Piękne ziarno, jeszcze ładniejsze niż żyto. Jak mnie się podoba, to musi być ładne. Z niego mąka nawet robiona prymitywnymi metodami powinna dać wydatek 80 %. Słyszałem, że ciasto zrobione z pszenżyta nie rośnie. Słyszałem, sam tematu nie testowałem. Za to ziarno całe gotowane lub placki z jego mąki na pewno będą zjadalne. To propozycja jw.
Jaki w tym układzie jest tzw myk ? Jest jeden. Ja już byznesu nie zrobię. Jak komuś pomogę, to lepiej się poczuję.