Drożdże jako rzekomy środek ochrony roślin - króciutko ;-)
: pt 30 cze 2023, 21:57
Kilka słów o drożdżach jako rzekomym srodkiem ochrony roślin przed chorobami grzybowymi.
Teoretyczny mechanizm. Otóż teoretycznie drożdże powinny kolonizować ochranianianą roślinę, nie czyniąc jej szkody, ale dzięki temu stanowić formę bariery dla grzybów chorobotwórczych. Niestety - skuteczność drożdży jest porównywalna z obrzędami magicznymi.
Ale... Niestety w polski internet wszedł powazny błąd. My jako drożdże rozumiemy drożdże sklepowe, nie zwracamy uwagi na szczeŋóły. No bo drożdże no nie? Otóż właśnie o te szczegóły się rozchodzi. Dożdże kuchenne to różne gatunki z rodaju Saccharomyces. Tu różne gatunki i potem szczepy... Krótko taksonomia, bo może niektórzy myślą, że to taka pierdoła. Otóż mamy np rodzinę rodzaj gatunek odmianę. Rodzina np różowate. W rodzinie różowatych mamy różne rodzaje np właśnie róża ale i np jabłoń grusza oraz np pięciornik... Tak tak, też różowate. Rodzina różowatych jest obszerna. A pojęcie drożdże nie jest nawet zbyt pojęciem z zkaresu taksonomi. To teraz rodaj. Mamy w obrębie rodzaju różę a wśród rodzaju różna przerózne gatunki. Potem te gatunki to dalej podziął na odmiany lub taksony niższego rzędu. Co to ma do drożdży? Otóż drożdże piekarnicze czy nawet piwne i winne a te drożdże właściwościach wskazanych dla róślin to rożne rodzaje. Już aż rodzaje a nie tylko różne gatunki - czyli no taka dalsze pokrewieństwo Te sklepowe to rodzaj Saccharomyces. A te które można wykorzystać w ogrodnictwie to Candida lub Cryptococcus . Drożdże sklepowe nijak się mają jako środek nawozowy lub ochrony roślin.
I teraz. Parę słów na argument - u mnia działa. Otóż takie myślenmie wynika z błedu poznawczego, który w skrócie polega na wyciąganiu ogólnych wniosków z pojedynczych przypadków. Róœnie dobrze, mogę pójść na plażę, nabrać wody w wiaderko - stwierdzić, że ryby w nim nie ma wobec czego wyjść z założenia - w Bałtyku nie ma ryb.
Wykonałem kilka ładnych lat temu doświadczenie. W wielkim skrócie. Podziliłem swoje poletko (wtedy spore) ziemniaków na 3 części. 1 część - zero oprysku. 2 część oprysk drożdżami i lekiem. 3 część - standardowy oprysk miedzianem wedle sztuki. Efekty? część 1 i 2 (bez oprysku oraz z drożdżami) zaraza wpadła w porównywalnym czasie. Część 3 zaraza dopiero we wrześniu, już dosłownie 2 tyg przed zbiorami.
I niech Was ręka Boskabroni używać miedzianych drucików, jako środka ochrony roślin !!! Będę mieć chwilę - napiszę o tym. Jak nie zapomnę
Zapraszam serdecznie na bloga, w którym relacjomnuję swoją ogrodniczą (i nie tylk) codzienność oraz dzielę się skromną wiedzą i doświadczeniem.
https://ogrodleszka.blogspot.com/
Teoretyczny mechanizm. Otóż teoretycznie drożdże powinny kolonizować ochranianianą roślinę, nie czyniąc jej szkody, ale dzięki temu stanowić formę bariery dla grzybów chorobotwórczych. Niestety - skuteczność drożdży jest porównywalna z obrzędami magicznymi.
Ale... Niestety w polski internet wszedł powazny błąd. My jako drożdże rozumiemy drożdże sklepowe, nie zwracamy uwagi na szczeŋóły. No bo drożdże no nie? Otóż właśnie o te szczegóły się rozchodzi. Dożdże kuchenne to różne gatunki z rodaju Saccharomyces. Tu różne gatunki i potem szczepy... Krótko taksonomia, bo może niektórzy myślą, że to taka pierdoła. Otóż mamy np rodzinę rodzaj gatunek odmianę. Rodzina np różowate. W rodzinie różowatych mamy różne rodzaje np właśnie róża ale i np jabłoń grusza oraz np pięciornik... Tak tak, też różowate. Rodzina różowatych jest obszerna. A pojęcie drożdże nie jest nawet zbyt pojęciem z zkaresu taksonomi. To teraz rodaj. Mamy w obrębie rodzaju różę a wśród rodzaju różna przerózne gatunki. Potem te gatunki to dalej podziął na odmiany lub taksony niższego rzędu. Co to ma do drożdży? Otóż drożdże piekarnicze czy nawet piwne i winne a te drożdże właściwościach wskazanych dla róślin to rożne rodzaje. Już aż rodzaje a nie tylko różne gatunki - czyli no taka dalsze pokrewieństwo Te sklepowe to rodzaj Saccharomyces. A te które można wykorzystać w ogrodnictwie to Candida lub Cryptococcus . Drożdże sklepowe nijak się mają jako środek nawozowy lub ochrony roślin.
I teraz. Parę słów na argument - u mnia działa. Otóż takie myślenmie wynika z błedu poznawczego, który w skrócie polega na wyciąganiu ogólnych wniosków z pojedynczych przypadków. Róœnie dobrze, mogę pójść na plażę, nabrać wody w wiaderko - stwierdzić, że ryby w nim nie ma wobec czego wyjść z założenia - w Bałtyku nie ma ryb.
Wykonałem kilka ładnych lat temu doświadczenie. W wielkim skrócie. Podziliłem swoje poletko (wtedy spore) ziemniaków na 3 części. 1 część - zero oprysku. 2 część oprysk drożdżami i lekiem. 3 część - standardowy oprysk miedzianem wedle sztuki. Efekty? część 1 i 2 (bez oprysku oraz z drożdżami) zaraza wpadła w porównywalnym czasie. Część 3 zaraza dopiero we wrześniu, już dosłownie 2 tyg przed zbiorami.
I niech Was ręka Boskabroni używać miedzianych drucików, jako środka ochrony roślin !!! Będę mieć chwilę - napiszę o tym. Jak nie zapomnę

Zapraszam serdecznie na bloga, w którym relacjomnuję swoją ogrodniczą (i nie tylk) codzienność oraz dzielę się skromną wiedzą i doświadczeniem.
https://ogrodleszka.blogspot.com/